Z notatnika przewodniczącego pewnego zespołu nadzorującego.
część 6.
część 6.
Ostatnia matura w tym roku, na szczęście. Choć teoretycznie jeszcze może mnie to szczęście trafić w terminach dodatkowych, ale mam nadzieję okazać się nie dość godnym tak wielkiego wyróżnienia.
Na egzaminie spokój, płyta w porządku, odtwarzacz też, arkusze bez usterek. Komisja bez zastrzeżeń: kolega Bohema i koleżanka z importu. Trudno rzetelnie oceniać kogoś po paru minutach oglądu, ale tak pierwszym wrażeniem jadąc, to (biorąc pod uwagę nauczany "przedmiot") koleżanka kojarzy się raczej ze Starym niż z Nowym Testamentem i to w dodatku tak... przedsoborowo. Być może w rzeczywistości jest świetną katechetką, ale na "dzień dobry" mnie jako ucznia by raczej odpychała niż przybliżała ku światłu bożemu. A kontrast jaki tworzyła z kolegą Bohemą był paradny.
Urozmaiceniem okazał się męczący warkot silników. Jak się okazało, miasto akurat zabrało się za pielęgnację okolicznych trawników wypuszczając na nie stonkę kosiarkową. Szczęściem w nieszczęściu wyroiła się w drugiej części egzaminu, a nie w pierwszej sprawdzającej rozumienie ze słuchu, bo wtedy zagłuszyłaby lektora.
I znów stały punkt programu: walka z sennością. Jeszcze trzy kwadranse do końca, a mnie oczy same się kleją.
Modowe zrzędzenia dziadka Zgredka odcinek 6.
Prawie wszyscy ubrani znośnie. Jedna tylko panna wyłamała się strojem pasującym do zakupów w sklepie objazdowym na letnisku, ale nie do matury. Kwieciście wzorzysty kreton sprawiał wrażenie, jakby jedna sukienka babci posłużyła do obszycia w bluzeczki kopy wnucząt. To samo z nogawką dżinsów dziadka, które wystarczyły dla wszystkich na spódniczki.
A właśnie - nogawka. Od jakiegoś czasu młodzianie zadają szyku paradując w zwężanych dołem spodniach z wywiniętymi w przyplaskany obwarzanek nogawkami i gołymi kostkami, do tego koniecznie Vansy i stopki. Całość, z punktu widzenia estetyki męskiej sylwetki, wygląda po prostu fatalnie. Chyba najgorszy efekt dają te obciśnięte na nodze u dołu spodnie. Nie znoszę spodni rozszerzajacych się u dołu, ani w ogóle zbyt luźnych, ale takie zwężenie to gruba przesada. Szorty, bermudy, korsarki są OK, ale takie podskubane "coś" jest bleueee!
Kolega Bohema i koleżanka Przedsoborowa pędzili do każdego zdającego sygnalizującego, że skończył i nim wyszedł sprawdzali nie tylko kodowanie arkusza, ale i to czy przeniósł wszystkie odpowiedzi na kartę odpowiedzi sunąc palcem po karcie.
Z jednej strony rozumiem troskę o ucznia. Ale z drugiej jednak strony to nie uczeń, tylko absolwent, człowiek nominalnie dorosły i pilnowanie za niego tak podstawowych kwestii to nadopiekuńczość. No i niezgodne z procedurą [1].
Kijem tego co nie pilnuje swego, a tu państwo lecą jeszcze na odchodnym noska obetrzeć, bo absolwent liceum pewnie sam tego dobrze nie potrafi. Ja tylko przypominam zbierającemu się do wyjścia o sprawdzeniu, czy wszystko co trzeba jest przeniesione na kartę odpowiedzi.
Tu egzamin dojrzałości, a tu sprawdzamy czy aby na pewno dwumetrowe dzieciątko zapisało odpowiedzi tam gdzie trzeba. Ale może nieprzypadkiem zmieniono nazwę egzaminu z "dojrzałości" na "maturalny".
_____________________________________
[1] Poprawność zakodowania arkusza sprawdza się przed rozpoczęciem pisania. Potem zespół nadzorujący ma nie zbliżać do arkuszy, aż do momentu ich pakowania do koperty po zakończonym egzaminie.
Na jednym z egzaminów pisemnych ktoś pod oknami sali zaczął kosić trawę. Nikomu to nie przeszkadzało, bo nikt nie zwrócił na to uwagi... dopóki ktoś z pilnujących nie zapytał czy zamknąć okno jeśli przeszkadza.
OdpowiedzUsuńja w takich sytuacjach liczę płytki na suficie, ławki w klasie, drzewa za oknem i... minuty do końca :P i też mam to za sobą już - jeszcze w piątek ostatnia ustna! wracamy do normalności edukacyjnej. pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń"Normalności edukacyjnej", która jak wiadomo wtopionym, przepraszam - wtajemniczonym, jest pojęciem odrębnym i nie stykającym się z tzw. normalnością zwykłą.
Usuń