czwartek, 3 maja 2012

Kot mleko zjadł i farfurka się stłukła

No i po długim weekendzie. Jutro do pracy. Siedzenie w zespole nadzorującym na maturze - cóż za nuda śmiertelna!
Dobrze, że dziś chociaż był jakiś milszy akcent w postaci odwiedzin kumpla. Zdał relację jak sobie pociech w szkole radzi, jak się małżonka czuje - takie tam. O kryzysie wieku średniego żeśmy wspomnieli. Pochwalił się tatuażem, pierwszem w życiu, ze starożytnej genezy wywiedzionem bo z fascynacji lekturą jeszcze z licealnych czasów. A i mnie skomplementował, żem schudł widocznie. Odrobinę wagi, i owszem, ubyło, ale to i tak kropla w morzu potrzeb.

Jako że wypada jubileuszowa rocznica naszej matury, będzie szykowane spotkanie ex-klasowe. Okazało się, że nasz kolega z tejże klasy będzie się wkrótce ślubił, co dało asumpt do rozważań: a któryż to ślub będzie i z którąż to żoną. Na spotkanie klasowe nie wiadomo czy przyjdzie, bo tak zapracowany. W sumie trudno się dziwić - tyle żon... ;-) Dowiedziałem się przy okazji, że rozmnożył się, i to dubeltowo. 
Ha, ileż to nowin z dalekich stron.

Model "Błyskawicy" poszedł do śmieci. Na etapie poszywania kadłuba uwierzyłem wreszcie, że to nie ja nie umiem sklejać, tylko wycinanka jest skaszaniona, na co potwierdzenie znalazłem w necie. Chrzanić "Małego Modelarza"! Tanie mięso psi jedzą. A modele trzeba kupować porządnej jakości.

Dwusetny post. Ktoś by rzekł, że powinien być o czymś poważnym, jakiś ciężar gatunkowy nieść. A tu tak o dyrdymałach...

2 komentarze:

  1. Da się zauważyć, że ostatnimi czasy trochę się rozpisałeś. Od stycznia machnąłeś prawie tyle samo postów, co w sumie przez dwa minione lata :)

    A na spotkanie swojej klasy maturalnej pewnie bym nie poszedł. Nie mam czym się chwalić :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To fakt. Zima odchodzi, wena nachodzi.;-)

    Nie traktuję spotkania w kategoriach chwalenia, bo i sam nie bardzo miałbym czym. Doktoraty, togi, kariery, pensje że hoho, a ja? Belfer - z czym do gościa?

    OdpowiedzUsuń