wtorek, 1 maja 2012

Święto pracy

Święto pracy uświęciłem pracą. Siostrzeńcowi i jego lubej montowałem półki w pokoju. Niby prosta robota, ale jednak na 11 półkach trochę czasu zeszło. Najbardziej czasochłonne okazało się, jak zwykle, mierzenie. Samo wiercenie 60 otworów pod kołki poszło jak z płatka. Człowiek w takich chwilach docenia zalety młotowiertarki. Zwykłą wiertarką udarową to sobie można nastukać. A tu: beton, pustak, cegła wszędzie jak w masło. 

Zauważylem z pewnym zaskoczeniem, że nabrałem filozoficznego podejścia: chcą tu, wiercę tu, chcą tam, przykręcam tam. Wszystko na spokojnie. Sam im parę razy powtarzałem: "To nie mnie ma się podobać, to wasz pokój, wy tu będziecie mieszkać." Wiele rzeczy bym inaczej zrobił, gdybym robił dla siebie. A tu proszę: nie mój problem.

Nie zirytowało mnie, ani w żaden sposób nie poruszyło nawet to, że rozmieszczenie na ścianie 11 półek w 3 rozmiarach poprzedziłbym rozrysowaniem planu i wypróbowaniem różnych kombinacji, a nie działał wg [1] zasady: Przykręćmy jedną a potem zobaczymy gdzie następną i resztę. Nie moja ściana, nie moje półki, ja tu jestem od robienia łotworków i wkręcowywania śrubków zwanych wkrętami.  Siostrzeniec przypatrując się, mam nadzieję z troską, moim manewrom na drabinie [2] westchnął w pewnym momencie: "Półkowy nindża."


Do tego jeszcze doszedł mały karnisz i fertig, arbajtfraj.

A na mojej chałupie flagę na balkonie oprócz mnie wywiesił tylko jeden sąsiad. Moheria czeka pewnie na koniec 1 maja, żeby komuny nie fetować.

________________________________________
[1] wygłoszonej.

[2] hołduję zasadzie: nie ma potrzeby przesuwania drabiny, jeśli można jeszcze z niej się...ę...ę...gnąć. 

4 komentarze:

  1. Idealny kandydat na męża! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, mój drogi Hebiusie, fakt ten nie jest spopularyzowany ani powszechnie znany. Hélas!

      Usuń
    2. Widać za słabo się reklamujesz :P

      Usuń
  2. Jak zwykle masz rację. Niestety nachalność nie jest moją mocną stroną. Przynajmniej jedna z tego płynie korzyść, że po śmierci raczej z grobu nie będę wyłaził ani straszył okolicznych. Choć nie mozna wykluczyć, że w ostatniej chwili postanowię coś jednak w swoim życiu odmienić...
    Więc chyba dla pewności trzeba będzie zamówić kremację. Błąkający się po okolicy obłoczek pyłu będzie chyba mniej rzucający się w oczy niż telepiący się zestaw trzeszczących kości udekorowanych resztkami skóry i trumiennego garniaka.

    OdpowiedzUsuń