poniedziałek, 16 lipca 2012

Zachód księżyca

Wszystko ma swój kres. Ten blog także. Wyczerpała się jego formuła i czas go zakończyć.
Przypadkiem akurat przepis na ciasto stał się ostatnią notką. 
Przy pewnej dozie wyobraźni można go potraktować jak poczęstunek pożegnalny ;-)
Dziękuję wszystkim czytelnikom - stałym i okazjonalnym, którzy przez te kilkanaście miesięcy poświęcali swój czas na czytanie mojej pisaniny. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Was zbytnio. Cieszy mnie także, że niektórzy z Was w lekturze tej znaleźli jakąś przyjemność. 


niedziela, 15 lipca 2012

Ciasto uniwersalne

Dla Sapho i innych



SKŁADNIKI:
750 ml mąki pszennej
4-5 jaj
200 g margaryny lub masła roślinnego
250-300 ml cukru (dobrać wedle upodobania)
ok.300 ml mleka (sucha mąka wchłonie więcej, nie dość wysuszona - mniej)
mocno czubata łyżeczka proszku do pieczenia
torebka budyniu albo 1-2 łyżki mąki ziemniaczanej
aromat do ciasta - wedle własnego smaku

WYKONANIE:
1. Tłuszcz wymieszać (lepiej - utrzeć, ale ujdzie i bez tego) z cukrem. Tu i dalej - mieszać można ręcznie, mikser niekonieczny.
2. Wbić jaja, wymieszać.
3. Wlać mleko, wymieszać.
4. Mąkę pszenną i ziemniaczaną/budyń wymieszać z proszkiem do pieczenia i wsypać do miski  z punktami 1-3. Mąkę zawczasu warto przesiać przez sito.
5. Dodać aromat i całość wymieszać na gładką masę.
6. Przelać do formy i piec w temperaturze ok. 180 stopni (dla elektrycznego; nie wiem ile z termoobiegiem). Czas pieczenia zależny od grubości ciasta, ale rząd wielkości: 3 kwadranse.

Z powyższej ilości wychodzi duża babka wyłażąca z formy o średnicy 21 cm i wysokości 10 cm, albo na ~5 cm gruby placek z blachy o wymiarach (mierząc po dnie) 23x38 cm.

Ciasto nie jest szczególnie wyrafinowane w smaku, ale jadalne, wilgotne, nie wysycha szybko i ma poważną zaletę: uniwersalność. Bo oto:

I. W punkcie 5. podziel masę na dwie części. Do jednej dodaj dwie łyżki kakao i wymieszaj, ewentualnie dodaj troszkę mleka, bo kakao chłonąc płyn zagęści masę. Do formy (babkowej, keksówki i in.) wlewaj na przemian ciasto "jasne" i "ciemne". Wyjdzie ci tzw. zebra.
albo
II. W punkcie 5. dodaj bakalie wedle upodobania i masz quasi-keks.
albo
III. Ciasto z punktu 5. wylej na blachę i poukładaj na wierzchu dostępne owoce (śliwki, jabłka, gruszki, wiśnie itp.). Masz placek z owocami.

To tylko sprawdzone przykłady. Eksperymentuj. Przepis trudno zepsuć - od nastu lat, kiedy zeń korzystam nigdy nie przytrafił mi się zakalec. :-)

Smacznego!


sobota, 14 lipca 2012

Placek

Znowu upiekłem ciasto. W tym roku to już chyba drugi czy trzeci raz. Dawniej piekłem regularnie, bo lubię słodkie, a własne wychodziło taniej niż kupne. Niedawno w trakcie porządkowania papierów znalazłem dane na temat swoich zarobków z poczatków kariery belferskiej. Pamiętałem, że było to dotkliwie mało, ale okazało się, że było to jeszcze mniej niż się pamięci wydawało: na rękę 686 złotych (przy całym etacie!). W 2000 roku to była nędzna pensyjka i trzeba było się nieźle pilnować, żeby za to przeżyć.

Podzieliłem placek z blachy na porcje, poprzekładałem do pudełek i nagle przetruchtała sobie myśl: i na co ci tyle tego? kiedy ty to sam zjesz? Tak miło byłoby nałożyć komuś bliskiemu porcję na talerzyk i patrzeć jak je, jak mówi że mu smakuje...
A tak... właściwie upiekłem z ciekawości jak wyjdzie. Dla siebie samego nie gotuję, nie piekę - dla jednego nie warto, prościej kupić gotowe. Na szczęście po latach pensja wzrosła na tyle, by stać mnie było na kupno foremki placka z wiśniami lub serem i kruszonką za 10,- czy 12,- złotych. 

* * *
Spacer z panem Zgorzkniałym trochę nijaki i zdystansowany. Może znajomość się i utrzyma, ale z mojej strony spojrzenie nań jak na obiekt seksualny mu nie grozi.
Pan Romantyczny nie doczekawszy się w drugim mailu deklaracji związku zamilkł, chyba na dobre.
I tak, po krótkiej porcji złudzeń, wracamy do rzeczywistości.