poniedziałek, 2 lipca 2012

Terierek

Szkoła pusta, uczniowie już zniknęli. Zostali tylko nauczyciele, AiO i od czasu do czasu pojawiający się narybek z dokumentami rekrutacyjnymi. Gwoździem programu o tej porze jest oczywiscie rada podsumowująca rok szkolny. Anonsowana jest uporczywie od lat jako rada plenarna, co wywiera dość smętne wrażenie z uwagi na fakt, że jedyne możliwe posiedzenie rady pedagogicznej to posiedzenie plenarne - rada może obradować wyłącznie w pełnym składzie (czyli właśnie plenarnie). Ale to się przebija z trudem. A przynajmniej - mam nadzieję, że się przebija...

Dzięki rekrutacji prawie ominęło mnie uczestnictwo w tej pasjonuącej imprezie. Sprawozdania wcześniej poskładałem, więc mogłem z czystym sumieniem i ulgą w sercu siedzieć z dala od dusznej i zatłoczonej sali obrad.

A dlaczegóż-to napisałem, że "prawie ominęło"? Bo kiedy doszło do sprawozdania z mojej synekury dyrekcja się zbulwiła i posłała po mnie, bym się natychmiast stawił i wytłumaczył. Zresztą pokajanie i sypanie głowy popiołem zapewne przyjęto by z akceptacją.

Niestety byłem zbyt pewny słuszności tego co tam napisałem, żeby odstawiać taki cyrk. Jako osoba niekonfliktowa uprzejmie poczyniłem drobne ustępstwo w kwestii redakcyjnej, ale resztę pretensji sparowałem. Teraz sobie myślę, że może niezbyt grzecznie, ale jak się na mnie publicznie naskakuje napastliwym tonem, zamiast spokojnie poprosić o wyjaśnienie, to czasem mi się budzi taki mały terierek, na co dzień drzemiący skulony w głębi mojej osobowości, a tu ruszający z impetem do kontrataku.

Dla skuteczności zarządzania świetnie robi, kiedy przełożony nie atakuje publicznie pracownika w sytuacji, kiedy pracownik ma rację i sluszność opartą na znajomości sytuacji i przepisach, do tego nieobcą i innym pracownikom. Kolejny to przypadek, kiedy działam na podstawie przepisów statutu szkoły i dostaję za to po głowie, bo przełożonemu znowu  się  zastąpiło znajomość niektórych przepisów swoim wyobrażeniem na ich temat.

Ale czego oczekiwać w miejscu, w którym polecenie pracownikowi udania się do gabinetu dyrektora ubiera się w słowa: "Biegiem do dyrektora!"? Kurturarnie tak u nas, prawda?


3 komentarze:

  1. Czytając ten wpis mam wrażenie że jestem w domu, a rodziciele właśnie wrócili z pracy i omawiają na pół zrezygnowanym tonem kolejne przykłady geniuszu zarządzających oświatą. A i dyrekcja oraz Ciało...

    Kurtura to podstawa, świecić przykładem młodzieży złotej ktoś musi :]

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzieś mi się ostatnio obiło o oczy, że teriery to rasa wyhodowana do tępienia szczurów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jako osobnik anielskiej dobroci, łagodności i cierpliwości czuję się absolutnie niezdolny do tępienia kogokolwiek i czegokolwiek.

    Kąsanie to co innego. ^^

    OdpowiedzUsuń