czwartek, 12 lipca 2012

Refleksje rekrutacyjne

Dziś koniec pierwszej części rekrutacji. Część druga - od 27. sierpnia.

Rozrzut punktowy narybku - ogromny, od 75 do 130 punktów, od 100 do 145 punktów itp. Uczenie w tych warunkach jest utrudnione: albo zaniedbujemy najlepszych skupiając się na najsłabszych, albo szlifujemy najlepszych zaniedbując najsłabszych. Równo pociągnąć obu grup w klasach 32-osobowych nie dajemy rady. A ponieważ zaniedbanie słabszych skutkuje stawianiem jedynek, poprawkami, zabieraniem papierów i oblanymi maturami, co bije w nauczyciela, jest oczywiste że nauczyciel będzie skupiał się na podciąganiu najsłabszych, zaniedbując jednocześnie najlepszych. I tu mamy odpowiedź, dlaczego nam spada EWD - to, jak sądzę, jeden z głównych powodów.

Rekrutacja mnie zmęczyła. Długie godziny siedzenia i snucia się po sali i korytarzu przerywane krótkimi momentami pracy, kiedy kandydat przynosił lub zabierał dokumenty. Do tego towarzystwo, przeciw któremu nic osobiście nie mam, ale tematów do rozmowy też właściwie nie mam. Mam trudność w prowadzeniu  tzw. zwyczajnych rozmów, kiedy mówi się ludziom o rzeczach osobistych, które ich nie dotyczą, które im do niczego nie są potrzebne, o rzeczach banalnych, zbędnych i nieistotnych, a jednocześnie słucha się tego samego z ich strony. Takie miałkie paplanie mnie nuży i odpycha.

Do tego to frustrujące poczucie, że każe mi się robić coś co mógłby wykonać ktokolwiek inny, coś do czego nie jest potrzebne moje wykształcenie i doświadczenie. Nie pomaga też świadomość, że składam klasę nie dla siebie, nie ja będę jej wychowawcą, więc w gruncie rzeczy znowu pracuję dla króla Prus.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz