sobota, 12 maja 2012

Półki, półki roztańczone!

Rano poszedłem do Siostruni. Zażyczyły sobie (z panną Łapu Capu czyli siostrzeńcową) żebym im kolejne półki zamontował. Jednej do ściany, drugiej w szafach.

Szafy - pikuś, ale ze ścianą się namęczyłem. Sęk w tym, że warstwa powłoki farbiarskiej pokrywa dziadowski, sypki tynk, na którym wiertło tańczy jakby mu się wydawało, że jest w Jukandensie. Do tego pustaki z których ścianę stawiali są chyba mieszanką zwietrzałego cementu z kamulcami, bo co i rusz przy jednym otworze trafia się na silny opór, zaś obok bez udaru wchodzi jak w babkę z piasku. Jakaś partanina. Do tego krzywe ściany i krzywy sufit.

Prawidłowo, precyzyjnie wyznaczam a otwory wychodzą krzywo. Wsporniki bez regulacji, a więc i bez najmniejszej tolerancji na przekoszenie otworu. Kurwamać pofrunął raz i drugi. W końcu wykombinowałem tak, że wyszło bardzo dobrze, a Łapu Capu zachwycona.

Tylko Siostrunia mnie zirytowała swoim beztroskim podejściem do kwestii "kiedy mogę do nich przyjść i zrobić to czego im potrzeba". Sprawiają wrażenie, jakby uważały, że ja o niczym innym nie marzę, jak zabukować sobie cały weekend na ich prace wyposażeniowe. Ledwie trzy godziny po moim powrocie od nich już miałem rozkoszny telefon, że chciałyby abym wpadł zamontować następny klamot. Fuknąłem, że mam inne plany. Też pracuję i też chciałbym odpocząć.

Przestały mnie od jakiegoś czasu cieszyć wyrazy uznania, jak to innym pomagam w ten czy inny sposób. Cała moja praca zawodowa jest oparta na pomaganiu innym. A co mi z tego przychodzi? Już nic. To samo ci wszyscy chwalcy uzyskaliby wynajmując / zatrudniając / wzywając kogoś innego. Ja zaś w gruncie rzeczy jestem nieważny i zostaję z niczym.

Suplement
Ledwie zamknąłem stronę blogera napisawszy powyższy tekst, kiedy zadryndał telefon. Niezrażona Siostrunia podjęła temat i dopięła swego [1]. O pół do dziewiątej wieczorem zjawiły się obie z deskami na plecki do tapczanu, żebym je skrócił [2] i ponawiercał otwory mocujące i pożyczył zszywacz. Jako premię gratis dostały napoczętą puszkę emalii akrylowej, bo Łapu Capu chciała surową sklejkę do ściany przykręcać.


Właśnie skończyłem sprzątać po tych operacjach.

No, Siostrunia nie przypadkiem pracuje w ubezpieczeniach [3]. A mężczyźni biorą sobie partnerki na podobieństwo matek. ;-))

_________________________________
[1] Komunikując: "Skoro nie chce ci się ruszać, to my przyjedziemy." [podkr. moje - JJP]

[2] Niestety tylko deski. I nie o głowę, a o 10 cm.

[3] Nie jest agentką ubezpieczeniową, ale jak widać, predyspozycje ma...

2 komentarze:

  1. A masz już jakieś plany na wakacje? Może byś tak przyjechał na Mazury. Miałbyś okazję mnie odwiedzić.

    Przydałoby mi się kilka półek w przedpokoju :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, mam plan na wakacje - żelazny: jakoś przetrwać je.
      Za zaproszenie dziękuję, brzmi kusząco ^^. Z przyjemnością poznałbym osobiście legendarnego Hebiusa. :-)

      Usuń