piątek, 25 maja 2012

Samoocena

Siostrunia od półtora roku traci pracę. Znaczy, mniej więcej wtedy oznajmiła przygnębiona, że za pół roku ją straci, bo się firma restrukturyzuje i likwidują jej dział. Firma szuka oszczędności, tnie koszty, zwalnia pracowników. Minął miesiąc, który miał być ostatnim jej pracy, minął kolejny i następny i jeszcze następny... 
Od dawna słyszałem, jaka to jest beznadziejna w pracy, jak to się myli, jak to wszystko strasznie trudno jej ogarnąć, jaka to jest beznadziejna (powtórzenie konieczne, raz nie oddawałby stopnia jej beznadziejności), że jest ślepa i nie widzi, zapomina, za stara, zapomina (no właśnie, sami widzicie jak zapomina), na pewno ma Alzheimera, początki albo zaawansowane stadium (zależnie od nastroju).

Jak pracowała na próbnym, to było przecież jasne, że nigdy jej nie przyjmą po zakończeniu próbnego. Jak jej zaoferowali umowę o pracę, to było że przecież nie wiadomo na jak długo, to znaczy wiadomo, że na krótko a w ogóle to i tak ją zaraz pewnie wyrzucą, bo przecież ona się do niczego nie nadaje i nic z tego co ma robić - nie rozumie.  Jak ją zwolnią to przecież nie znajdzie nowej pracy, bo jest za stara i nikt jej nie będzie chciał, nie będzie miała z czego żyć etc.

Dziś sobie gadamy, ustalamy strategię najazdu z okazji dnia Matki. Zagaduję o robotę. I cóż się okazuje? Otóż, istotnie, firma zamyka wreszcie jej dział i po fuzji otwiera zupełnie nową strukturę zajmującą się tym segmentem działalności. Zespół osobowy zostanie zbudowany od podstaw, częściowo w oparciu o dotychczasowy personel, a częściowo w oparciu o nowych pracowników. I okazało się, że zaproponowali Siostruni tam pracę. Pytam na jakim stanowisku. Takim a takim. Nie znam się, ale kojarzę że inne niż do tej pory i intuicyjnie obstawiam, że chyba bardziej odpowiedzialne. Pytam czy to nie jest raczej awans. Siostrunia półgębkiem przyznała, że "no... właściwie... to można tak powiedzieć"!

I dawaj zaraz w jęk, że na pewno nie zaproponują jej umowy o pracę, tylko okres próbny i że znowu będzie "zaczynać od zera" itd. Trochę mi zeszło na oświecaniu jej, że powinna być zadowolona z propozycji angażu. Że gdyby była rzeczywiście tak beznadziejna to by jej nie proponowali pracy w nowej strukturze. Że gdyby faktycznie tak kiepsko sobie radziła, to by jej nie proponowali zupełnie nowego stanowiska i nowego, trudniejszego zakresu obowiązków itd. itp.

Biedna ta moja Siostrunia - najpierw tatuś, a potem ślubne, pożal się Boże, szczęście wbijali jej w głowę, że jest beznadziejna i do niczego się nie nadaje. A kiedy uwolniła się od jednego i drugiego, to i studia skończyła - jedne, drugie, i pracę znalazła, i jak widać dla przełożonych jest całkiem wartościowym pracownikiem, mimo wieku over fifty, czyli  niezbyt atrakcyjnego na dzisiejszym rynku pracy. Tylko tak ciężko sprawić, żeby jeszcze sama w to uwierzyła...

* * *

Bambini potrafią być rozbrajające. Idę korytarzem, w ręce niosę dużą reklamówkę z logo znanej cukierni (jednak aktualna zawartość całkowicie niejadalna). Mijam moje diablęta weneckie siedzące i leżące pod salą i przystanąłem na moment, ci na mój widok - zaczynają mi radośnie machać. Podchodzę bliżej. Promiennie uśmiechnięty Wolfi, wpatrzony w reklamówkę, uprzejmie rzeczowym tonem:
- Ma pan tam coś do zjedzenia?

5 komentarzy:

  1. uczenie się jest jednak wyczerpujace, o unikaniu go nie wspominajac - miały dzieci nadzieje na jakiś dodatkowy cukier na rozpęd;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba szerszy "problem", bo Kelda mi opowiada jak moje diablęta z namaszczeniem częstują Ją swoimi drugimi śniadaniami, jak się przepychają żeby nastawić jej czajnik dla zrobienia kawy. To trochę tak, jakby swoją sympatię do nauczyciela przenosili na płaszczyznę jedzenia. Sam nie wiem jak to sformułować. Ale chyba należy to interpretować jako oznakę zaufania i poczucia bezpieczeństwa.

      Usuń
    2. zaraz zaraz - skąd mają czajnik?:)

      Usuń
    3. Ano tak - czajnik! :-)

      "nastawić JEJ czajnik", Keldy znaczy. Bambini nadal czajnika nie mają, tylko Keldzie za dwór robią.

      Usuń
    4. rozumiem, nie "komu, czemu? jej czajnik" ale "czyj? jej czajnik"
      już myślałam, ze taka rewolucja!

      Usuń