wtorek, 26 czerwca 2012

Troszeczkę żal...

Dzień latania w pustej pracy. Robienia za innych i łatania czyichś przeoczeń i niedociągnięć. Znoszenia czyjegoś ego wpychającego się z własną sprawą bez pytania i wyczucia, że ktoś akurat coś załatwia. Zaskakujących wiadomości o przyszłości mojej klasy (obsada belferska - rotacja, że hoho!). Podziwiania tego, że circa połowa wszystkich uczniów w całej szkole to moje bambini (koleżanka Dymiąca, "uszczęśliwiona" zastępstwem z nimi chyba nastawiła się na to że ich nie będzie, więc kiedy zobaczyła to rozkoszne stadko, skwitowała do mnie z rezygnacją: "Ale ci pańscy ambitni są...".

* * *

Coraz bardziej ogarnia mnie smutek i zniechęcenie; bo rozczarowanie to skończyło się już dawno. Złudzenia również się rozwiały. Ocena naszego środowiska i mojego w nim miejsca stały się w zasadzie takie same jak przed 20 laty, kiedy się od niego radykalnie i na długo zdystansowałem. Wtedy było więcej obrzydzenia i pogardy, dziś raczej dominuje smutek i niesmak. Z wolna wycofuję się, jak wtedy, do skorupki. Ale tym razem, z uwagi na wiek, to już będzie na zawsze. Troszeczkę żal, że  się tak życie ułożyło. Albo raczej - nie ułożyło.