Niezwykły filmik z 1970 roku przedstawiający szarżę francuskiej konnej gwardii republikańskiej. Warty obejrzenia, bo pokazuje jak naprawdę wyglądała szarża kawaleryjska.
Nasze wyobrażenia w tym zakresie są ukształtowane przez filmy fabularne. A to jak się w nich szarże pokazuje, to na ogół bzdura i dziadowska pseudoimitacja erzacu podróbki. Przede wszystkim nie pokazuje się szyków w których odbywała się szarża.
Widz wyobraża sobie szarżę kawaleryjską [1] jako rozpędzony bezładny tabun, z przewodnikiem stada, pardon - dowódcą na czele. Rozpoczęcie szarży wygląda tak, że najpierw rusza dowódca do którego sukcesywnie dołączają kolejni jeźdźcy, starając się w miarę możliwości zbliżyć do śladów szefa. W efekcie jako tako równy front stojących jeźdźców zamienia się w wąski a wydłużony rój. W skrajnych przypadkach możemy zobaczyć atak np. husarii kolumną jak w "Ogniem i mieczem" Hoffmana. No, ale jeśli tam są skrzydła husarskie, to właściwie może być już wszystko, łącznie z KTO Rosomak i rycerstwem spod Grunwaldu.
Tymczasem najważniejsze w szarży kawaleryjskiej są impet i zwarty szyk, aby cała szarżująca jednostka weszła w przeciwnika jak jednolita masa obalająca i tratująca. Dlatego szarżująca jednostka jazdy większość dystansu pokonywała stępa i kłusem[2], bo im szybszy bieg koni tym trudniej utrzymać je w jednej linii - konie (tak jak ludzie) nie biegną z identyczną prędkością, lecz każdy wedle swych możliwości. A więc zbyt wczesne przyśpieszenie do galopu powodowało złamanie szyku i wyczerpanie koni, a przecież w bitwie nieraz zachodziła konieczność kolejnych szarż[3]. Zaś zbyt późne przyśpieszenie mogło spowodować, że przeciwnik miał zbyt wiele czasu na przeciwdzialanie (np. 2 salwy zamiast 1), a konie nie zdążyły nabrać odpowiedniego impetu. Dlatego dobrze wyszkolona szarżująca jednostka starała się podjechać kłusem do przeciwnika na niewielką odległość i przejść w galop i cwał na ostatnich 100-150 metrach.
Skuteczna (z uwagi na celność) donośność skałkowych karabinów gładkolufowych z XVIII i pierwszej ćwierci XIX w. wynosiła około 100 metrów. Koń wojskowy w nierównym terenie pokonywał 100 metrów orientacyjnie:
A wracając jeszcze do drugiego filmiku z "Ogniem i mieczem" należy zauważyć, że w rzeczywistości szyk husarii był płytki i rozciągniety wszerz. Husaria dążyła do spłycenia swojego szyku przechodząc od trzech szeregów do dwóch [4]. Szarżująca chorągiew husarska bądź szwadron z epoki napoleońskiej czy naszej kongresowej/listopadowej liczył zaledwie dwa szeregi. Szarże kolumną były stosowane absolutnie wyjątkowo, kiedy teren nie pozwalał na szyki podstawowe (np. Somosierra bądź Dębe Wielkie). A pod Zbarażem miejsca było dosyć i żadnych nonsensów w postaci szarżującej marszową rozmemłaną kolumną ciężkiej jazdy nie było.
________________________________Skuteczna (z uwagi na celność) donośność skałkowych karabinów gładkolufowych z XVIII i pierwszej ćwierci XIX w. wynosiła około 100 metrów. Koń wojskowy w nierównym terenie pokonywał 100 metrów orientacyjnie:
- kłusem - w 25 sekund,
- galopem - w 15 sekund
- cwałem - w 8 sekund
A wracając jeszcze do drugiego filmiku z "Ogniem i mieczem" należy zauważyć, że w rzeczywistości szyk husarii był płytki i rozciągniety wszerz. Husaria dążyła do spłycenia swojego szyku przechodząc od trzech szeregów do dwóch [4]. Szarżująca chorągiew husarska bądź szwadron z epoki napoleońskiej czy naszej kongresowej/listopadowej liczył zaledwie dwa szeregi. Szarże kolumną były stosowane absolutnie wyjątkowo, kiedy teren nie pozwalał na szyki podstawowe (np. Somosierra bądź Dębe Wielkie). A pod Zbarażem miejsca było dosyć i żadnych nonsensów w postaci szarżującej marszową rozmemłaną kolumną ciężkiej jazdy nie było.
[1] Bo szarża może być i piesza, o czym w Polsce mało kto wie.
[2] Chody konia od najwolniejszego do najszybszego to: stęp, kłus, galop i cwał.
[3] Na przykład w 1610 r. pod Kłuszynem niektóre chorągwie husarskie szarżowały po 8-9 razy w ciągu jednego dnia.
[4] Kiedy na zachodzie Europy w XVI wieku dominował szyk głęboki, w taktyce karakolu obejmujący do kilkunastu szeregów.
widzę, że ostatnio u Ciebie histerycznie... :P ach to zboczenie zawodowe...
OdpowiedzUsuńa tak poważnie... ludzi z pasją coraz mniej!
Histerii nie ma - dół ma dno gładkie.
UsuńA historia była pierwsza i od zawsze, zawód przyszedł dużo, dużo później, a zboczenie na samym końcu.
kolego pretensje do Hoffmana, naród może nie wybaczyć. Jeszcze zajrzy tu jakiś jakiś pisowczyk i zacznie krzyczeć, że tu pachnie zdradą narodową, a fakty się nie zgadzają tym gorzej dla faktów ;)
OdpowiedzUsuńHa, Hoffman. Sęk w tym, że on zrobił znakomitą ekranizację powieści. Sienkiewicz machnął komiks i Hoffman ten szlif utrzymał. Polska w powieści nie jest Polską XVII-wieczną tylko jej XIX-wiecznym wyobrażeniem ówczesnych Polaków. Dobrą ilustracją jest język dialogów, który dla większości Polaków jest tym co się kojarzy ze staropolszczyzną, a przecież to stylizacja z końca XIX stulecia. Na tym polega geniusz Sienkiewicza - stworzył fikcję tak sugestywną, że wyparła w świadomości zbiorowej, a po części niestety i fachowej, obraz prawdziwy.
UsuńA na krzyki ułomnych na rozumie to ja nic nie poradzę. Przywodzą mi na myśl fraszkę KIG:
"Patrz Kościuszko na nas z nieba!
Raz Polak skandował.
Spojrzał z góry nań Kościuszko
I się zwymiotował."