piątek, 1 czerwca 2012

Branie odpowiedzialności i stawianie granic

Z okazji Dnia Dziecka kazanie do klasy. Albo diablęta weneckie się ogarną, albo sobie sprawią nowego wychowawcę.
Choć pewnie sobie nie sprawią, bo zaczyna się we mnie umacniać poczucie, że za dużo w tym wszystkim mojej winy, żebym tak po prostu zrzekł się wychowawstwa. Ostatecznie jestem wychowawcą, pedagogiem, nauczycielem itp. i ode mnie powinno się więcej wymagać w procesie układania relacji między nauczycielem i klasą. Pewnie gdybym inaczej coś-gdzieś-kiedyś zrobił, inaczej by się ta relacja ułożyła, być może lepiej. Zapewne kiedyś powinienem ten pociąg skierować na inny tor. Cóż, odkrycie post (multum) factum. Więc trudno, chyba będę się z tą moją hałastrą dalej użerał. Jak mawia kolega Latający Kolejarz - usque ad mortem defecatam.

Mam świadomość, że w tej decyzji pobrzmiewa gdzieś tam szyderczo tryumfujący tenor mojego perfekcjonizmu, ale chyba decydujące jest poczucie, że rezygnacja z wychowawstwa byłaby jednak jakoś nie w porządku. Relację dwustronną zawsze budują dwie strony.
Możliwe, że te dwa lata do ich matury będą mnie kosztowały z 10 lat życia mniej, ale trudno. Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć B i C. Nie chciałbym, żeby ktoś mógł o mnie uczciwie powiedzieć, że spieprzył i spieprzył.

Za to mam niewątpliwą nauczkę na przyszłość - za Chiny nie brać wychowawstwa. Nie nadaję się do tego. Moja siła leży w sferze intelektualnej, a nie emocjonalnej - nie chcę narzucać innym swojej osobowości, nie lubię siebie eksponować[1]. Nie bawi mnie wyraźne wytyczanie twardych granic swojej przestrzeni - kojarzy mi się to bardzo źle. Odczuwam niechęć wobec wznoszenia sobie zamku z wielką flagą na wieży "Jam tu!". Enneagramowa (z poprzedniego postu) etykietka "Włóczęga" jest trafna i w gruncie rzeczy celnie nazywająca mój stosunek do zajmowania przez ludzi swojego miejsca w przestrzeni. 
_____________________________________________
[1] W podstawówce za swój sukces i bardzo wygodną pozycję uznawałem ~4 lokatę w klasie pod względem średniej: dość, żeby być zadowolonym z wyników i nawet na czerwony pasek się łapać, a jednocześnie dość daleko od pierwszego miejsca, by uniknąć eksponowania.

2 komentarze:

  1. Nie nadajesz się na wychowawcę? Ale przecież tego i tak nie unikniesz. Każdy nauczyciel - chce czy nie chce - w pewnym zakresie wychowuje swoich uczniów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, ale rola zwykłego przedmiotowca a wychowawcy to niebo a ziemia jednak, i zupełnie inne relacje.

      Usuń