wtorek, 5 czerwca 2012

Belfrów krążących rozmowy

Koleżanka Szepcząca znowu przypunktowała dopytując się dlaczego jej dzieciom robię czwarty sprawdzian, kiedy tylko trzy wolno [1]. Oświeciłem ją, że kiedy wpisywałem swój, innych nie było i pretensje niech ma do tamtych nauczycieli bo ja tego pilnuję skrupulatnie (co nieoczekiwanie potwierdziła skwapliwie obecna przy tym koleżanka Esta-Esta!). Poza tym zwróciłem uwagę koleżance, że jeden z tych sprawdzianów ma przecież wyraźną adnotację "przełożony na prośbę klasy" więc zgodnie z przepisami nie liczy się do limitu [2]. Grzeczny i uprzejmy byłem. A przecież czy to tak trudno najpierw przeczytać uważnie i pomyśleć, a dopiero potem lecieć po wyjaśnienia na pograniczu pretensji i oskarżenia? 

* * *

Sferycznemu weekendu nie starczyło na zaakceptowanie piątkowej jedynki - bulgocze nadal. Zaczynam się zastanawiać co on ma w głowie. Wprawdzie ojciec jego rodzony swego czasu zdiagnozował jej zawartość nader dosadnie, o czym Sferyczny nie omieszkał mi się pochwalić, ale mnie tak nie wypada.
Sferyczny i tak uczynił postęp, bo zaopatrzył się w zeszyt [3]. Wolfi wnioskuje z większym oporem i trudnościami - jeszcze nie wpadł na to, że ma mieć zeszyt. Ponieważ nie pamiętał również, że z nieprzygotowania wyprzytykał się dwa miesiące temu, to skończyło się kolejną jedynką. Ciekawe czy w końcu zaskoczy.
Klasa za to zaznaje nowego trybu prowadzenia lekcji i energiczniejszego operowania kijem (nie za dużym) i marchewką (okazalszą). Nie umieli docenić mego interesującego wykładu i barwnej rozmowy nauczającej, to mają pracę w grupach, a na deser sprawdzian z tych zagadnień. Ostrzegałem, mogli posłuchać. Nie, to nie.

* * *

Żeby nie było że same frontowe smuty, to poznałem Sansenoia. Bardzo sympatyczny chłopak. Odbyliśmy przyjemny długi spacer; na Starówce przechodziliśmy zaułkami w których - wstyd się przyznać - chyba nigdy w życiu nie byłem, bardzo fajne miejsca. Miło się rozmawiało, a jego opowieści o tym jak rzekomo zanudzał, to krygowanie się tylko.
Pilnie obserwowałem ciekaw czy nie włącza mu się jego opisywana przezeń "randkowa blondynka", ale nie zauważyłem [4]. Przyznam, że myślałem czy nie wziąć ze sobą mlecznych bułeczek, ale pomyślałem, że uznałby to za sabotaż swoich siłowniowych wysiłków rzeźbiarskich, więc wolałem nie ryzykować. :-P
__________________________________________
[1] Ciekawe swoją drogą, że aktywuje się w przeddzień tegoż sprawdzianu...

[2] Widziały gały gdzie przekładały.

[3] Chyba w trybie wielce awaryjnym, bo pośpiesznie przerobiony z matematyki, ale dobre i to. Żeby utrudnić ponowną konwersję wsteczną, pięknie mu go podpisałem.

[4] Pewnie dlatego, że to randka nie była. :-D 

4 komentarze:

  1. haha, marna wymówka z tymi bułeczkami, ale niech będzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, spotkanie blogerów :) Ładnie! Tylko czemu w tak małym gronie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo taki jeden na emeryturę poszedł. :-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten jeden się nie liczy :) Jest wielu innych niesamowicie ciekawych, co ukazałeś poprzez swój wpis. :)

      Usuń