Niedziela. Pogoda troszkę się poprawiła - cieplej i wiatr zelżał. Pojechałem do marketu, żeby pod pretekstem zakupów ruszyć się z domu.
Kiedy pokonywałem Centrum minęła mnie jejmość. Koło 50-tki, wyszykowana w sposób zdradzający coraz bardziej słabnącą potrzebę dbania o siebie, nie wspieraną przez dobre zarobki ani przez wyczucie gustu. Ot, persona jakich wiele spotykam na liniach podmiejskich.
Z lekka zasapana sunęła zdecydowanie przez gąszcz przechodniów dzierżąc w dłoniach dwa drzewca, z których jedno było zwieńczone biało-czerwoną a drugie niedużą tablicą z odręcznie, starannie wypisanym napisem:
"Nie będą geje pluć nam w twarz!!!"
Pierwsza myśl była nieładna: co za durna baba!
Druga myśl była złośliwa [1]: Znaczy heterycy mogą pluć. A właściwie to geje też mogą, byle nie w twarz.
Trzecia myśl była smutna: biedna kobieta, ileż w niej musi być nienawiści i frustracji do życia, do świata, do siebie. Znalazła sobie drogę rozładowywania tych złych emocji w zianiu nienawiścią przeciw innym, z pewnością nieszkodliwym dla niej ludziom.[2][3]
* * *
Drepczę między półkami świątyni konsumpcji, koszyk z wolna się zapełnia. Bułeczki maślane. Tak ładnie wyglądają, zapakowane w foliową torebkę, złociście apetyczne, zapewne smaczne. Może wziąć na spróbowanie? Z kawusią, może odrobina dżemu do tego, malutkie one, tak na 2-3 kęsy. Miło by było.
Tylko paczka wielka, 10 sztuk w środku. Kiedy ja to sam zjem? A jak poleżą to zgumowacieją i już tak dobre nie będą. A ja nie znoszę wyrzucać jedzenia. Nigdzie mniejszych opakowań nie ma - tylko po dziesięć bułeczek. Rodzinne opakowanie. Dla rodziny to fajna rzecz - kupić taniej, usiąść razem, otworzyć taką paczkę, zajadać się bułeczkami, cieszyć się z małej przyjemności. Ale mniejszych opakowań nie ma, widać nie warto rozdrabniać się na mniejsze przyjemności.
Trudno, niech leżą. Nie są mi przecież niezbędne do życia.
__________________________________________
[1] I zupełnie nie oryginalna.
[2] Na swój sposób w większości pewnie równie nieszczęśliwym jak i ona.
[3] Choć trudno nie zauważyć, że napisała "geje" a nie "pedały", znaczy postęp jakiś jest. Ciekawe, czy na jej miejscu facet tak samo by napisał...
można zauważyć że geje są jednak krótsze i zajmują mniej miejsca na tabliczce. poza tym nie jestem pewna czy pedały zachowują rytm;)
OdpowiedzUsuńa bułeczkami można poczęstować dzieci, na pewno się ucieszą. bułeczki bowiem są idealne do skrytego podjadania na lekcji, sprawdzone.
Uwaga o rytmie słuszna, aczkolwiek mam wątpliwości czy jejmość na takie niuanse była w stanie zwrócić uwagę - większość (jak sądzę) ludzi pisząc nie sprawdza jak ich tekst zabrzmi odczytany.
UsuńCo do dzieci to ostatnio jestem w nastroju nie do skarmiania ich bułeczkami, tylko do zaczekania aż bułeczki sczerstwieją należycie i częstować nimi, owszem, ale tak, żeby rykoszetem dwoje na raz. :-)
no cóż... nie skomentuję tej sytuacji. pamiętam, jak sam oberwałem w Warszawie w czasie wojny dotyczącej Smoleńska. i to czym? byłem wtedy na spotkaniu wychowawców roku, poszliśmy na późnowieczorny spacer. zaintrygowała nas sytuacja, więc podszedłem do starszej jejmości spytać, po ile te krzyże sprzedają. oberwałem jednym z nich w głowę, bo jak śmiem pytać, skoro to na cele związane z pochowaniem przenajświętszego Lecha... i czego my się spodziewamy? zrozumienia? ech... to nasza gorzka chwila prawdy o społeczeństwie polskim!
OdpowiedzUsuńbyło wziąć te bułeczki i blogowiczów na kawę zaprosić a tu nie, egoizm na maksa się szerzy :P
OdpowiedzUsuńa co do pani, heh, szkoda słów.
popieram mojego wielkiego przedmówcę... było zaprosić!
UsuńNo ja z siebie takiego dziada co suchą bułeczką ugaszcza robić nie będę. A o kawie "wielkiego przedmówcy" to ja wspaniałomyślnie zmilczę. ;-)))
UsuńTeż nie kupuję tych bułek, bo mam tendencję zjadania wszystkich dziesięciu przy wieczornym, dłuższym netowaniu.
OdpowiedzUsuńO to-to! Od razu mi coś takiego przychodzi do głowy - kupię paczkę, wpieprzę jak głupi i potem będę miał wyrzuty sumienia jak sobie pomyślę ile tam było kalorii.
Usuń