czwartek, 1 marca 2012

Uważaj na marzenia - niektóre sie spełniają

Napisałbym o Feeglach których dziś znowu opieprzyłem, ale to nie ma sensu. Nic to nie zmieni, a tylko Keldzie przykro się zrobi, a przecież ona nic temu nie winna - to ja sobie nie radzę. 

Od zawsze chciałem być nauczycielem, a po fafnastu latach w zawodzie coraz częściej konstatuję, że może nie powinienem nim być. Może w ogóle, a może nie w tej szkole - sam nie wiem. Za stary już jestem na zmianę zawodu, zresztą z takim wyksztalceniem to nigdzie indziej poza kasą w Tesco by mnie nie przyjęli. Zmienić szkoły na lepszą też się nie udało - z ulicy nie wezmą, a znajomości nie mam. 

Z jednej strony mam czasy zwątpienia (bo chwile to już nie są) czy w ogóle nadaję się do tego zawodu, z drugiej wiem że mógłbym dać uczniom wiele odkryć i inspiracji, ale uczniom dobrym, takim, którym choć trochę "się chce". Niby wiem że nie jestem nauczycielem dla każdego, lecz wymagam jednak pewnego poziomu po drugiej stronie. Ale kiedy kolejny raz zderzam się z rzeczywistością zaniedbanych [1] dzieci, którym nie zależy na nauce i nawet nie chcą zaciekawić się czymkolwiek z historii, których nie nauczono szacunku dla drugiego człowieka, to rezygnacja mnie ogarnia. 

Za młody na emeryturę, za stary na zaczynanie życia od nowa. No zajebiście...

_________________________________
[1] Zaniedbanych nie w sensie ekonomicznym czy patologicznym, lecz emocjonalnym i mikroedukacyjnym. To dzieci z przeciętnych domów, dostatnich, ubrane i nakarmione. Jednocześnie to dzieci, których istotne potrzeby emocjonalne, szkolne oraz różne ich deficyty zostały przez rodziców przegapione i niezaspokojone. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz