środa, 22 września 2010

Antydyskryminacja à la polonaise


W rozwiniętym cywilizacyjnie kraju europejskim niekompetencja, kołtuństwo i pospolite chamstwo są raczej cechami dyskwalifikującymi w pełnieniu funkcji publicznych, zwłaszcza finansowanych z pieniędzy podatników.
Ale nie u nas.
Kulturalnie wleczemy się w ogonie Europy, skoro minister ds. zwalczania dyskryminacji Radziszewska najpierw publicznie się kompromituje nieznajomością podstawowego przepisu prawa polskiego ze swojego obszaru zadaniowego [1], a kiedy na antenie specjalista zwraca jej na to uwagę, kontratakuje (jakże merytorycznie!) że przecież on sam jest gejem i ma partnera. [2]
Niedobrze się robi na myśl, że ktoś o takim poziomie merytorycznym i kulturalnym jest pełnomocnikiem rządu do spraw równego traktowania. Określenie groteska nie oddaje najlepiej wrażenia. To żenada, i to publiczna.

Biedny Bareja, że też nie dożył dzisiejszych czasów, miałby co kręcić. [3]


_______________________________
[1] Chodzi o wypowiedź, że szkoła katolicka ma prawo nie zatrudnić osoby o orientacji homoseksualnej. Tymczasem dyskryminacji, także ze względu na orientację seksualną, zabrania polskie prawo - kodeks pracy.

[2] "Jeśliby pan Śmiszek, kiedy wiadomo, że jest członkiem społeczności osób homoseksualnych, jest aktywistą Kampanii przeciw Homofobii i jest tajemnicą poliszynela, kto jest partnerem pana Śmiszka" - na miłość boską! to jest poziom magla!

[3] Dla małoletnich i niekinowych czytelników: Stanisław Bareja - znakomity polski reżyser, celnie wykpiwający w swoich filmach absurdy życia w PRL-u. http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanisław_Bareja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz