piątek, 17 września 2010

Rządy jętek


Minister finansów Rostkowski chce zmienić sposób finansowania naszych sił zbrojnych. Media donoszą, że zamiast sztywnego wskaźnika 1,95 % PKB corocznie, ma to być i owszem 1,95 %, ale jako średnia z 6 lat. A więc jednego roku więcej, drugiego mniej.
Wszystko mi opadło.
Wydajemy na obronność mało, rozpaczliwie mało. Świadomość naszego społeczeństwa w tej sferze jest żałosna, jesteśmy niedojrzali do posiadania własnego państwa!

Minister finansów, a jak twierdzi GW popiera go w tym niemal cała Rada Ministrów, chyba nie rozumie, że armia musi być finansowana na podstawie długoletnich planów. Co się będzie obcinać w roku, w którym wskaźnik "zjedzie" poniżej? Płace i emerytury to wydatki sztywne, więc co? Wydatki na szkolenie i wymianę nowego sprzętu. Będziemy mieli jeszcze gorzej wyposażoną i jeszcze słabiej wyszkoloną armię. Cieszymy się, że nasi żołnierze na misjach są tak nieźle wyposażeni - ale to margines armii!!! Poza tym jak te nasze kontyngenty wyglądały by, gdyby nie pomoc wuja Sama, który nas sponsoruje sprzętem, oraz gdyby nie indywidualne zakupy wyposażenia przez naszych żołnierzy, którzy mając do wyboru: ekwipunek przydziałowy i dostępny na rynku, wydają własne, prywatne pieniądze, żeby się doposażyć. Świadomość tego w naszym społeczeństwie jest żadna.
A wojsko, które pozostaje w kraju, to w coraz większym stopniu bieda i starzyzna.
Ile trzeba naiwności, żeby uwierzyć w zapewnienia, że wskaźnik 1,95 % PKB będzie utrzymany w okresie sześciu lat??? Przecież nie po to minister Rostkowski forsuje taki pomysł, żeby zwiększyć wydatki na obronność, tylko po to, żeby siłom zbrojnym na razie te pieniądze zabrać, z obiecanką, że kiedyś odda. Przy naszych politykach te pieniądze przepadną. Premier Tusk wydaje się być skupiony głównie na słupkach popularności i mieć wizję przyszłości na poziomie jętki jednodniówki! Sześć lat dla niego, to jak XXII stulecie. Jego niedawna skandaliczna wypowiedź o "doktrynerach" [1], jak nazwał ekonomistów wzywających do pilnej reformy finansów publicznych, której brak grozi nam wszystkich katastrofą, stawia go w jednym szeregu z Kaczyńskim i jego "wykształciuchami". To pięknie pokazuje, że mówienie parę lat temu o POPISie nie było błędem, lecz trafnym dostrzeżeniem, pozornie nonsensownej, zbieżnej tożsamości obu partii.
Między Tuskiem i Kaczyńskim, okazuje się nie ma większej różnicy - dwóch populistycznych bezczelnie nami manipulujących politykierów, żadnych władzy, nie szanujących nas za grosz. A my im na to pozwalamy. No PKP! *)


_______________________
*) nie chodzi o kolej, lecz inne (dosadne) znaczenie tego skrótu, a o jakie to proszę się domyślić z kontekstu ;-)

[1] "Reformy dla nas mają tylko wtedy sens, kiedy zachowując elementarną odpowiedzialność za budżet, dają ludziom satysfakcję z życia tu i teraz, a nie satysfakcję doktrynerom, albo wyłącznie przyszłym generacjom, czujemy się odpowiedzialni za ludzi i za Polaków, którzy żyją tu i teraz, a nie w dalekiej przyszłości." - przecież to powiedzenie wprost, że ma gdzieś przyszłość i żyje teraźniejszością. To przerażająca krótkowzroczność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz