czwartek, 1 marca 2012

Zamknij oczy i wyciągnij ręce

Dzisiaj szczęście mnie cmoknęło. Nie powiem gdzie, bo nie uchodzi. Otóż dyrekcja podsunęła mi do podpisu papier, a z towarzyszącego mu szczebiotu dowiedziałem się, że zostałem dokooptowany do komisji rekrutacyjnej. Niedziwne o tyle, że wykonuję różne prace związane z rekrutacją. Niefajne zaś o tyle, że rączo przepląsała też sugestia, iż skoro koleżanki X nie ma, to ja będę akurat do jej zastąpienia. 

Pierwsze wrażenie - świstu-gwizdu, dwa tygodnie poszły w p...u. Dwa tygodnie mojego urlopu, znaczy się. Bo komisja kończy swoją róbótkę w połowie lipca. Dla mnie w gruncie rzeczy nie pierwszyzna, bo przez większość lat pracy pracowałem w komisji rekrutacyjnej, ale dlaczego znowu na mnie to pada? Dlaczego do przyjmowania i przekładania papierów od gimbusów nie można by wyznaczyć kogoś z Legionu St.Cows? Przecież jest w tej szkole cały zastęp ludzi, którzy od lat poza lekcjami palcem nie kiwnęli żeby cokolwiek zrobić. Wychowawstwa - nie. Uroczystości - nie. Prace organizacyjne - tylko w zespole, broń Boże przed czymkolwiek samodzielnym. Po dzwonku - Flash z Ligi Sprawiedliwych to przy nich pełzak. 
Za to jak zwykle orze się wciąż tą samą grupką.

Ale jak trochę ochłonąłem, to doszedłem do wniosku, że jest w tym i dobra strona: krótszy urlop = krótszy dołek. Zawszeć te dwa tygodnie bliżej do powrotu do pracy. Co jest wartością nie do pogardzenia.

Aha, i jeszcze uprzedzając naiwne pytania ludzi spoza systemu: to komisjowanie jest za friko. :-)

4 komentarze:

  1. To nie lubisz być cmokany "nie powiem gdzie, bo nie uchodzi"? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, kiedy są to cmoknięcia z gatunku "Nie dziękuj, wyznam ci szczerze..." :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tam nawet lubię rekrutacje, przynajmniej dowiaduję się z kim przyjdzie mi po wakacjach pracować i wtedy jeszcze można czasem pomarzyć, że Ci co przychodzą to są cudownie uzdolnieni z mego przedmiotu, tylko, że jeszcze nikt się na nich nie poznał i dlatego na świadectwie po gimnazjum same dwóje :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Sansenoi - coś w tym jest z rekrutacją, chyba miewam podobne podejście. Choć u nas z ocenami jest odwrotnie - na gimnazjalnym nawet ocenki niezłe, a u nas szorowanie brzuchem po dnie.

    OdpowiedzUsuń