wtorek, 13 marca 2012

Już był w ogródku, już witał się z gąską...

No, takiego scenariusza to - przyznaję - nie przewidziałem. Nieobliczalność w naszej szkółce rzeczywiście wielką jest. Otóż, szkolenia nie było. Pokazu zresztą też. Firma mająca je robić wystawiła nas do wiatru i to bez słowa wyjaśnienia (może później ich sumienie akwizytorskie ruszyło i przeprosili - nie wiem). 

Oj, trzeba było widzieć Dyrekcję! Siedziała naprzeciw nas i heroicznie nawijała o rzeczach ani nowych, ani odkrywczych, ani pilnych, i wciąż się łudząc, że za chwilę drzwi się otworzą i wkroczą panowie (a może panie) z tablicą i zaplanowana rada szkoleniowa jednak się odbędzie. Drzwi się uparcie nie otwierały, tablica nie wjeżdżała, a z nieszczęśliwej Dyrekcji z wolna uchodziło powietrze. Sytuacja była tak paradna, że nawet nie czułem irytacji słuchaniem o rzeczach oczywistych i dobrze znanych. W sumie godzinę nas przetrzymała, nim się pogodziła bidulka ze smutną rzeczywistością, że promocja "Tablica za kilka tysi w zamian za obowiązkowe szkolenie dla wszystkich" to zbyt piękne by było rzetelne.

Ten tydzień to jak dotąd w ogóle jakaś klęska biednej Dyrekcji:  poniedziałkowa rada przełożona, wtorkowa nie wypaliła. Taki efektowny gadżet, jakże pięknie wyglądający w sprawozdaniu i chwaleniu się przed władzami i publiką, nie dotarł. Jedyna nadzieja, że czwartkowa rada się uda. Czy może raczej - odbędzie się, bo określenie "uda się" jakoś średnio pasuje do naszych konwentykli. Ale o tym innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz