niedziela, 1 kwietnia 2012

Władza się wyżywi

Mamy kryzys - OK, rozumiem. Trzeba ograniczać wydatki - OK, rozumiem. Ale priorytety mojego miasta mi się nie podobają. Mam wrażenie, że ich listę układa Ferdek Kiepski z Boczkiem.

Setki milionów na drugi stadion, jakby Narodowego było mało.
Burmistrz Śródmieścia zapatrzony w najbogatszych i lekceważący innych mieszkańców miasta -> "Nie posiadam wrażliwości społecznej"
Cięcie pieniędzy na oświatę (jak to jest z tymi opowieściami o tym, że subwencja oświatowa od państwa jest za mała, skoro moja szkółka, wg Dyrekcji, dostaje tylko 3/4 należnej nam subwencji, a reszta idzie gdzieś indziej?). Obcina się pieniądze nawet na utrzymanie higieny w szkole, na środki czystości! [1] Do tego dochodzi zabieranie pieniędzy na żywienie dzieci [2].
Zarzynanie Warszawskiej Opery Kameralnej i Festiwalu Mozartowskiego [3], której obcięto budżet bardziej niż innym instytucjom kulturalnym. Członek zarządu województwa odpowiedzialny za kulturę mówi wprost: "Tak duże cięcie było decyzją urzędniczą i uznaniową, niezależną od wartości artystycznej teatru." "To nie znaczy że chcemy unicestwić WOK"

A jakoś nic a nic nie słychać, by porównywalne [4] oszczędności dotknęły miejskich polityków i urzędników.

Tytuł notki to oczywiście słynne słowa rzecznika prasowego rządu z czasów komuny, Jerzego Urbana, wypowiedziane w czasie stanu wojennego. Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, więc postawa naszych polityków i urzędników nie powinna dziwić - powielają wzorce, przy których się socjalizowali.

Śp. Stefan Kisielewski pół wieku temu ocenił rządy Gomułki jako "dyktaturę ciemniaków". Dziś prof. Dołowy powiedział: 
"Większość dzisiejszych polityków to przecież sfrustrowani inteligenci, którzy nie sprawdzili się w swoich dziedzinach, którzy, tak a nie inaczej wykształceni, nie obejmują żadnej całości. Nie potrafią myśleć abstrakcyjnie, nie przebrnęli nigdy w życiu przez tę granicę, od której zaczyna się głębia i wysiłek myślenia.Cały wywiad w "Polityce"

Historia lubi się powtarzać, bo ludzie wciąż ci sami, tylko kostium i scenografia się zmienia. I społeczeństwo jak było durne, tak jest nadal.

______________________________________
[1] Chociaż u nas i tak jeszcze nie jest najgorzej, bo rekord Polski to chyba pomysł geniusza Krakowa - tamtejszej wiceprezydent, która uznała że w szkołach da się zaoszczędzić na sprzątaczkach przez zmuszenie do sprzątania uczniów. Tupet i bezczelność wprost dech zapiera. A potem nadchodzi przygnębienie, kiedy widzimy że ktoś taki nie wyleciał z hukiem ze swojego fotela, tylko nadal urzęduje w najlepsze, jak gdyby nigdy nic! Tu nadal jest Azja... :-(

[2] Chodzi o likwidację stołówek szkolnych i płynący za tym wzrost ceny obiadów. Z obiadów szkolnych korzystały przede wszystkim dzieci niezamożnych rodziców, a nie najlepiej sytuowanych. A więc miasto przerzucając obiady na rodziców w istocie rzeczy oszczędza kosztem nie bogatych. Znakomicie koresponduje to z poglądami śródmiejskiego burmistrza.

[3] Tak, wiem, że to nie miasto tylko urząd marszałkowski, ale to akurat szczegół bez znaczenia, bo ta sama mentalność.

[4] Jestem wstrzemięźliwy i nie napisałem: "jakiekolwiek".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz