niedziela, 15 kwietnia 2012

Tęczowy admirał? ;-)

Czytam sobie biografię admirała Jerzego Świrskiego (przedwojennego szefa KMW, czyli MarWoju) autorstwa Marcina Graczyka. Są tam oczywiście opisy życia prywatnego admirała. [uwaga - wszystkie skróty tak zaznaczone (...) są moje; cytaty z książki podane kursywą]

"(...) o życiu prywatnym Świrskiego. Trzeba przyznać, że na ten temat nasze informacje są bardzo skąpe. Nie wiemy, kiedy pierwszy raz się ożenił."

Owdowiał w wieku zaledwie 23 lat. W drugi związek małżeński wstąpił już trzy lata później. Panna miała lat 25, więc wg ówczesnych pojęć była w wieku do zamążpójścia dość zaawansowanym. Nie miał dzieci.

"nigdy nie przejawiał talentów towarzyszkich"
"Razem z nią [tj. żoną - uwaga moja, JJP] składał wizyty wszystkim żonatym oficerom. Z nieżonatymi zapoznał się zbiorowo."
"Maria Świrska w przeciwieństwie do męża była osobą rozmowną i towarzyską"
"Wolne od pracy chwile spędzał w towarzystwie żony. Była to osoba skromna, nie próbowała otwarcie wpływać na męża. Była bardzo Świrskiemu oddana, umiała go wspierać w trudnych chwilach."
"(...) mówił niewiele, więcej słuchał. Jednak w towrzystwie ludzi których lubił i szanował potrafił prowadzić zajmującą rozmowę."
"Jako osoba bardzo systematyczna nie lubił, aby cokolwiek zakłócało ustalony tryb życia."
"(...) nie prowadził żadnych lekkich rozmów, natomiast można z nim było pomówić rozumnie i naukowo."

Jego adiutant tak wspominał:
"Bywałem w domu u państwa Świrskich w latach 1921-22 prawie codziennie po służbie do godz. 22-23. Zwykle o godzinie 20 Dowódca siadał z żoną Panią Marią do kolacji, musiałem mu towarzyszyć, a gdy byłem w tym czasie nieobecny, wysyłał ordynansa, który przychodził do mnie do domu, ewentualnie szukał mnie w mieście i meldował, że Pan Komandor nie siada do stołu  i oczekuje  w swoim pokoju na moje przyjście, wiedziałem już, o co chodzi i spieszyłem jak najszybciej wykonać rozkaz. Bardzo rzadko w te lata ktoś bywał u Państwa Świrskich."

Jak dotąd nic nadzwyczajnego.

Ale fragment kilkadziesiąt stron dalej uruchomił wyobraźnię w duchu czasów dzisiejszych.

"kpt. mar. M(...) W(...) został kierownikiem Działu Ogólnego MW. Nie ulegało wątpliwości, ze był on - z powodów nikomu nieznanych - bardzo Świrskiemu bliski i wywierał na niego duży wpływ. Miał być jedynym jego przyjacielem. Był kawalerem i przez cały czas mieszkał u Świrskich, nawet po przeniesieniu go w stan spoczynku. W 1926 r. Świrski powołał go na stanowisko szefa sztabu KMW, co wywołało niezadowolenie Sztabu Generalnego, który również miał wpływ na sprawy kadrowe. Wobec uporu szefa KMW, W. utrzymał się na stanowisku."

A czy nasz admirał nie był gejem przypadkiem? Niepraktykującym raczej. Dowodów, rzecz jasna brak, ale jeśli na powyższe popatrzymy jak na poszlaki, spojrzymy na ówczesną obyczajowość, to... pourquoi pas?
Nie byłby to zupełnie niespotykany przypadek, w końcu jeśli o tęczowość podejrzewa się samego ministra wojny Zjednoczonego Królestwa marszałka lorda Horatio Herberta Kitchenera, 1. hrabiego Kitchener of Khartoum  KG, KP, GCB, OM, GCSI, GCMG, GCIE [1] w związku z jego przywiązaniem do swojego adiutanta[2], to czemu coś podobnego nie miałoby być udziałem polskiego admirała?

Pojedyncze z cytowanych cech i zachowań nie nasuwają podejrzeń, ale jak popatrzymy na nie zbiorczo, to już nie jest to tak jednoznaczne. Patrząc z psychologicznego punktu widzenia byłoby to dość prawdopodobne.
Powściągliwość w kontaktach z obcymi, zwłaszcza z samotnymi mężczyznami. Rozluźnianie się w towarzystwie znajomych. Swoiste używanie kobiet (żony swojej lub cudzej) jako zasłony (przejmują inicjatywę w sytuacji społecznej i dzięki temu można się wycofać, unikając zdradzenia się gestem lub słowem). W ogóle dążenie do zasłonięcia się w kontaktach z ludźmi: mundurem, funkcją, żoną. Dziwne zabieganie o towarzystwo adiutanta przy kolacji - czyżby niechęć do pozostania wieczorem sam na sam z żoną? Dziwne pomieszkiwanie z podwładnym, zwłaszcza w kontekście bardzo silnie pilnowanego przez admirała dystansu wobec innych ludzi.

Chciałbym podkreślić, że do powyższej hipotezy należy podchodzić z dużą rezerwą. Nie ma, jak sądzę, żadnych dowodów na to, że admirał Świrski był homoseksualistą - co najwyżej nader wątłe poszlaki. To czy był nim, czy nie był, w żaden sposób nie umniejsza ani nie powieksza jego zasług. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że dla oceny Świrskiego jako postaci historycznej i jej dokonań nie ma to żadnego znaczenia. Jeśli komuś to skojarzy się z szarganiem pamięci postaci historycznej, innymi słowy uważa mniejszościową orientację seksualną za coś uwłaczającego, to niech się popuka w głowę - tak długo aż mu minie. 

Ot, po prostu dociekliwość historyka, który chciałby wiedzieć jak było naprawdę i nie zadowala się czytankami z zestawem patriotycznych mitów.


___________________________________________
[1] Te wszystkie literki, to symbole najwyższych z jego licznych odznaczeń, od Orderu Podwiązki poczynając.

[2] Przykład Kitchenera przytaczam specjalnie, bo są między nimi pewne podobieństwa i zawodowe i charakterologiczne.

2 komentarze: