niedziela, 29 kwietnia 2012

Asertywność

Hebius niedawno skomentował mojego poprzedniego posta tymi słowy:

"Przejawiasz porażającą asertywność względem rodziny :P"

Zabił mi tym małego klina, bo słowo "asertywność" jest, z przyczyn niejasnych, jakoś dla mnie obcym. Znaczy to, że nie jestem w stanie przyswoić jego znaczenia i kiedy je słyszę, to rozpaczliwie próbuję  sobie przypomnieć co ono znaczy i z reguły mam z tym duże problemy. Nie wiem czemu akurat z tym pojęciem mam takie przejścia, bo generalnie z przyswajaniem trudnych słów jakoś sobie radzę. Lecz niech się tylko rozlegnie: "asertywność" a już miotam się, jak Kelda z przeliczaniem skali mapy. Powyższy komentarz Hebiusa wywołał małe zamieszanie w mym rozumku, bo musiałem się solidnie zastanowić o co mu chodzi: czy to dobrze czy źle, czy on pisze poważnie czy się nabija, czy to politowanie czy przygana? Uff...

Po części tylko te moje reakcje są zrozumiałe, gdyż pomijając samą nazwę, która była zupełnie nieznana, a odnosząc się do treści, asertywność to było coś zupełnie nie do przyjęcia w naszej rodzinie. W domu dziadka Gargamela "posiadanie i wyrażanie własnego zdania, bezpośrednie wyrażanie emocji i postaw w granicach nienaruszających praw i psychicznego terytorium innych osób oraz własnych, bez zachowań agresywnych, a także obrona własnych praw w sytuacjach społecznych" było absolutnie niedozwolone, gdyż było wyłącznym przywilejem "pana domu". Oczywiście bez tego całego pieprzenia o nienaruszaniu praw i psychicznego terytorium innych, bo przecież dziadek Gargamel w swoim domu miał prawo robić wszystko na co miał ochotę, a my, wedle jego słów aż nadto często powtarzanych - byliśmy tylko u niego.

Jakiekolwiek, najdrobniejsze nawet zachowania asertywne były natychmiast miażdżąco potępiane jako: "egoizm śmierdzący", "podskakiwanie" , "mądrolowanie chłopskiego filozofa", "zachowaj te głupstwa dla siebie!" "jak będziesz u siebie, to...".
Ciekawe to, że jakoś nigdy nad tym nie myślałem, a teraz jak się nad tym tak zastanawiam, to widzę, że właśnie wszelkie moje zachowania asertywne wywoływały u Gargamela szczególnie agresywne reakcje.

Wychowanie przez wzbudzanie poczucia winy to potężna broń, dająca rozległą strefę zniszczeń. Odmowa wykonania polecenia Gargamela, szczególnie oczekującego zrobienia czegoś dla niego, była straszliwą zbrodnią, zasługującą na najwyższe potępienie. W zasadzie kalibrowo to było świętokradztwo. 

Dziś wiele u siebie przepracowałem i już nie jestem tak bardzo podatny jak dawniej. Ale i tak, jakby ktoś spytał moją rodzinkę, to najprawdopodobniej by usłyszał, że jestem:
  • nieużyty,
  • wygodny,
  • zdolny, ale leniwy, 
  • nigdy nie chcę pomóc,
  • o nic mnie nie można poprosić,
  • nie mam za grosz wyczucia, że komuś należy się pomoc,
i tak dalej na tę melodię.

A dzisiaj z pomocą siostrzeńca zabudowałem półkami wielką wnękę w ich pokoju.


2 komentarze: