czwartek, 19 kwietnia 2012

Kiepski produkt Pana Boga

Najwyraźniej i Najwyższemu zdarza się kryzys twórczy. Pierwszy zaliczył przy Adamie, a potem to już poszło z górki. Gdzieś na jej stoku i ja się znajduję. Sam nie wiem, co też Pan Stworzenia myślał sobie powołując mnie do życia. Mam nadzieję, że w ogóle wtedy myślał. A może to już szło z automatu, raz ustawionego, z odpowiednią tolerancją na nieforemne egzemplarze, żeby się nie zacinał?

Dobrze jest widzieć sens życia. Tak, wiem, różny wzrok ludzie mają. Dla kogoś pokroju Arnolda Boczka będzie to perspektywa michy flaków na obiad, dla kloszarda moneta w wyrzutniku następnego parkometru, dla artysty - kolejne dzieło nad którym wnet podejmie pracę.

A jaki sens ja widzę? A żadnego. Moja zwykła odpowiedź na pytanie: "Jak się żyje?" brzmi "Siłą przyzwyczajenia." i chyba niewiele osób słysząc ją domyśla się, jak bardzo jest ona prawdziwa. Praca i samotne mieszkanie, w którym nie można oczekiwać że ktoś za nas zrobi co trzeba, tworzą ramy, na których rozpina się rutyna dnia codziennego. Praca, która wykonuję w znacznej części w domu pozwala wypełnić sobą cały dzień, tydzień, miesiąc, rok, życie. Urządza czas, nadaje rytm, tworzy złudzenie sensu życia, jego wagi. Poza nią nie ma nic.

Hobby leży mimo i pokrywa się kurzem. Niepotrzebne jako wypełniacz czasu, gdyż praca robi to lepiej. Nieskuteczne jako źródło satysfakcji i budowania własnej wartości - w internecie bez trudu znajdowałem osiągnięcia, do których nawet się nie zbliżę. Nieefektywne jako środek budowania dobrego nastroju i samopoczucia - bo wciąż to poczucie winy, że zajmuję się pierdułkami, gdy obok praca leży. Ona - pożądana i jednocześnie niszcząca.

Praca w której tak łatwo ulec złudzeniu. Złudzeniu co do wartości tego co robię i akceptacji mnie przez innych. Złudzeniu, które umieści cię w matriksie twojego życia. Tyle że ty sam sobie ten matriks zbudowałeś. Ale to tak przyjemne jest sądzić, że robi się coś istotnego, że jest się dla kogoś kimś ważnym. NAUCZYCIEL. Misja, kaganek, kształtowanie etc. A w rzeczywistości... Jesteś tylko kartą z talii! Co najwyżej bardziej niż inne barwną i oryginalną, ale to tyle - nic więcej. 

Życie w którym na nic już się nie czeka. Puste, które pustym już pozostanie. Podziwiam i zazdroszczę ludziom, którym to nie przeszkadza.

4 komentarze:

  1. Ależ Ci się zebrało!

    A zazdrość to nieładne uczucie :P

    OdpowiedzUsuń
  2. myślę, że wielu osobom to przeszkadza, doskonale Cię rozumiem (chyba doskonale), mam wrażenie czasami, że tylko praca trzyma mnie w jako takim pionie, a gdy zbliża się weekend, robi się tak jakoś samotnie... hmm... tak jak na przykład dziś - sam w pustym domu, ale chyba trzeba przywyknąć, innego wyjścia nie ma ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie zachować uprzejmy sceptycyzm co do tego "innego wyjścia nie ma." Brzmi to dla mnie jak: "pogódź się".

      Usuń
    2. hmm, no ja rozpatruję to ze swojej strony, raczej u mnie nic się nie zmieni w tej sprawie, więc wolę pogodzić się niż na siłę próbować to zmienić...

      Usuń