Ostatnie kilka dni szkoła żyła zaginięciem dziennika. Sherlock Wice prowadził śledztwo, odnosząc już na wstepie znaczące sukcesy - wyeliminował ok. 500 podejrzanych. Bo dzięki monitoringowi okazało się, że żadne bambino do pokoju się nie zbliżyło w okresie, w którym dziennik zniknął. A więc wiadomo było, że zbrodniarz czaił się wśród nas.
Wice sporządził tajną listę podejrzanych i szykował się już do przesłuchań, zwlekając zapewne tylko z powodu poszukiwań odpowiedniej lampy do świecenia w oczy. No, przynajmniej mam taką nadzieję, że powodem opóźnienia nie było szykowanie przez konserwatora narzędzi tortur dla usprawnienia procesu ujawniania sprawcy.
Wice sporządził tajną listę podejrzanych i szykował się już do przesłuchań, zwlekając zapewne tylko z powodu poszukiwań odpowiedniej lampy do świecenia w oczy. No, przynajmniej mam taką nadzieję, że powodem opóźnienia nie było szykowanie przez konserwatora narzędzi tortur dla usprawnienia procesu ujawniania sprawcy.
Jednak ani lampka, ani (podejrzewane) narzędzia nie były potrzebne, bo dziennik w cudowny sposób zmaterializował się w pokoju. Cudowność tego zdarzenia polegała na tym, że pojawił się w miejscu wcześniej przeszukanym na tyle starannie, by mieć absolutną pewność, że go tam nie ma. A tu proszę - cud!
Nieco mniej cudowne jest to, że tajemnicą poliszynela stało się kto jest sprawcą tego cudu. Koleżanka AntyAntonia[1], znana szeroko w kręgach administracji i obsługi jako specjalistka od zagarniania, zapominania, zostawiania itp. różnych rzeczy. Do tej pory specjalizowała się głównie w kluczach, teraz widać postanowiła się rozwijać i rozszerza specjalizację. Jednocześnie jako osoba skromna i nie szukająca rozgłosu, zapewne zamiast afiszować się ze zwrotem dziennika postanowiła go dyskretnie podrzucić do pokoju. Dyskrecja także kazała jej odłożyć go nie do szafki z dziennikami, ale w ustronne miejsce, w którym mógłby swą skromną ekspozycją sprawiać wrażenie czekającego w nienarzucający się sposób na swojego Stanleya [2].
Pech chciał, że nie wiedziała iż to miejsce było już dokładnie przeszukane i nawet inspektor Japp nie kupiłby takiej bajki. W tej sytuacji nawet jej donośna tyrada przeciw nieodpowiedzialnym ludziom gubiącym dziennik straciła nieco na swej nośności i sile wyrazu. Tym bardziej, że jakoś rzuciło się ludziom w oczy, iż dziennik znalazł się akurat zaraz po tym, jak koleżanka AntyAntonia przyszła do pracy. A w dodatku była ostatnią osobą, która miała dziennik na lekcji przed jego zniknięciem.
Na wszelki wypadek chyba zacznę lepiej pilnować drugiego śniadania...
Pech chciał, że nie wiedziała iż to miejsce było już dokładnie przeszukane i nawet inspektor Japp nie kupiłby takiej bajki. W tej sytuacji nawet jej donośna tyrada przeciw nieodpowiedzialnym ludziom gubiącym dziennik straciła nieco na swej nośności i sile wyrazu. Tym bardziej, że jakoś rzuciło się ludziom w oczy, iż dziennik znalazł się akurat zaraz po tym, jak koleżanka AntyAntonia przyszła do pracy. A w dodatku była ostatnią osobą, która miała dziennik na lekcji przed jego zniknięciem.
Na wszelki wypadek chyba zacznę lepiej pilnować drugiego śniadania...
_______________________________________
[1] Można ją tak określić z uwagi na to, że św. Antoni jest patronem od rzeczy zagubionych.
[2] Chodzi, rzecz jasna, o Henry'ego Mortona Stanley'a.
[2] Chodzi, rzecz jasna, o Henry'ego Mortona Stanley'a.
Raz w gimnazjum wynieśliśmy dziennik na stację benzynową :P
OdpowiedzUsuń