czwartek, 2 lutego 2012

Wypędzenie z Edenu


Bóg miłosierny ulitował się nad zapracowanymi owieczkami i mrozy zesłał. Co ważne - mrozy większe niż możliwości izolacyjno-grzewcze szkółki mojej kochanej. Mało tego! Większe nawet niż odporność naszej Dyrekcji i burmistrza, a to już naprawdę nie w kij dmuchał!

Efektem tej boskiej interwencji jest odwołanie zajęć w pierwszy piątek lutego. Dzieci - uszczęśliwione, nauczyciele - różnie, ale większość chyba z mostu się nie rzuci w rozpaczy (zamarznięta Wisła nie ma tu nic do rzeczy). 
Owszem są jednostki, które na wieść o odwołaniu zajęć popadły w przygnębienie i  desperację, jak Latający Kolejarz, któremu pierwsze co się wyświetliło (niewykluczone zresztą, że i jedyne znaczące) to że odwołanie zajęć oznacza podstępne, haniebne, skandaliczne i oburzające pozbawienie go jednego z absolutnie fundamentalnych, bezwzględnie koniecznych i naturalnie nieodzownych elementów jego życia - OBIADU!!! W tym konkretnym przypadku - obiadu w bufecie pana Mirka, czyli wielkiej tłusto sycącej porcji kalorii, blokującej arterie skuteczniej niż śp. Lepper drogi krajowe, z zupką w salaterce i szklanką kompociku rychtyk takiego jaki za nieboszczki komuny serwowano w stołówkach Funduszu Wczasów Pracowniczych. 
Wszak każdy kto ośmiela się sięgnąć po tacę z posiłkiem kolegi Kolejarza musi wiedzieć, że tę rękę mu się odrąbie! [1]

W sumie mamy skutki głupiego oszczędzania na remontach i jakości. Szkoła wiatrem podszyta przy ledwie minus 15 stopniach zamienia się w igloo. Nędzne okna, co z tego że plastikowe, skoro wieje przez nie jak diabli. Nie zdziwiłbym się gdyby przy przetargu na ich montaż, jak najniższa cena była jedynym liczącym się kryterium dla naszej, pożal się Boże, administracji gminnej.

Nowoczesne grzejniki stanowią może 5% wszystkich, reszta to czcigodne zabytki, na oko niewiele pewnie młodsze od patronki całego przybytku. Do tego stopień ich rozgrzania nasuwa podejrzenia, że były kryzowane - dla oszczędności rzecz jasna.[2] Również dla oszczędności na niektórych korytarzach i w niektórych salach grzejniki występują w liczbie symbolicznej, raczej jako reprezentacja niż pełen skład. Skoro przez lata jakoś było, to nic z tym nie robiono. Aż za krótka kołderka w końcu okazała się za krótka i dupa obmarzła. 
Bardzo to nasze polskie - zero perspektywistycznego myślenia, zero myślenia o skutkach, a myślenie życzeniowe panuje w całej swej durnej krasie. 

No i na efekty nie trzeba było długo czekać, trochę lepsze mrozy wystarczyły, żeby obnażyć mądrą gospodarkę naszego samorządu. Na korytarzach ziąb, w niemal wszystkich salach ziąb, w toaletach jeszcze gorzej. Zresztą dzieciaki narzekające na zimno [3] i tak nie mają dostępu do prawdziwego bieguna zimna w tej szkole - to toaleta personelu na II piętrze. Jest tam tak masakrycznie zimno, że, jak sądzę, kupa zamarza w locie (niedługim przecież).

Ciekawe czy każą nam odpracowywać ten piątek...
___________________________
[1] A potem upiecze na rumiano, gęsto polewając sosem. W celu wiadomym, wszak żadne jedzenie nie może się zmarnować.

[2] Powszechna kiedyś praktyka administracji mieszkaniowych.

[3] Swoją drogą znaczna część z nich zasługuje na łagodne określenie ich mianem bandy kretynów - przy takim chłodzie paradują po szkole w t-shirtach, w cienkich bluzeczkach, sweterkach przez które gazetę można czytać, z dekoltami do pępka i w balerinkach na bosych stopach. A zza ich pleców - mamusie wydzwaniające do dyrekcji z pretensjami, że ich dzieciom jest zimno i co dyrekcja ma zamiar z tym zrobić, bo to skandal przecież.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz