środa, 4 stycznia 2012

Zaciskanie belferskiego pasa


Dziś wpadł w odwiedziny do swojej szkółki starej i sypiącej się absolwent sprzed paru lat. Maciuś zaznaje rozkoszy przymusowych praktyk studenckich w podstawówce i gimnazjum. Na moje standardowe w takich okolicznościach pytanie - jak mu się podoba? - przewrócił oczami i zrobił palmfejsa.
Kolejne pytanie, tym razem już okraszone mym niewinnym uśmiechem - czy zamierza zostać nauczycielem? - zamachał rękami i gromko zapewnił, że nigdy w życiu, a przynajmniej nie w tym. Logopedą woli zostać.
Zadziwiające, a przecież vox populi głosi, że nauczyciele to mają takie rajskie życie. A czemuś często praktykanci po parudziesięciu godzinach zajęć nie kwapią się do tego zawodu.

W to rajskie życie zapewne uwierzyły władze miasta naszego kochanego, dochodząc do wniosku, że jak się nam trochę tego raju uszczknie, to nawet nie poczujemy. A konkretnie to mamy nie poczuć zaoszczędzenia 100 milionów złociszy na naszych dodatkach motywacyjnych. Na papierze to jest i gorzka pigułka - dolne widełki zostają obniżone (ze stukilkudziesięciu złotych brutto) do zera, ale i słodki cukiereczek - górne widełki podniesione do 1200 złotych brutto (czyli o całe 51 złociszy!). W praktyce cukiereczek będzie wirtualnym braciszkiem licznej populacji pigułek. Bo te sto milionów oszczędności to się uzbiera z naszych motywacyjnych, które pójdą ostro w dół. A jakoś nie słyszałem o nikim  kto miałby motywacyjny w okolicach tysiąca choćby. Zaś cała pula na motywacyjne zostanie zmniejszona o 1/3.

Pragnę zapewnić, że uszczknięcie w postaci ~15% pensji poczuję z pewnością. Dotkliwie poczuję - to będzie akurat mój czynsz. :-(
Zastanawiam się na czym jeszcze nasz kochany samorząd planuje zaoszczędzić w oświacie. Jak to ładnie z ich strony, że zaczęli od swoich magistrackich premii i nagród. Bo... zaczęli... prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz