wtorek, 20 września 2011

Szkolę się, więc rozwijam się


Co jest najważniejszym zadaniem nauczyciela?
Wypełniać dokumentację, ze szczególnym uwzględnieniem dziennika.
Ponadto szkolić się. Bo nauczyciel nie szkolący się jest nauczycielem nie rozwijającym się, a więc nauczycielem złym.
No to żeby nie być tym złym, zapisałem się na kurs oświecający jak uczyć w liceum według nowej podstawy programowej, która to dotrze do nas jak fala sejsmiczna w przyszłym roku.

Dla towarzystwa przybrałem sobie Kolegę Kolejarza, bo niby czemu mam cierpieć samotnie.

Pobłogosławiony barytonem wicedyrekcji [1] pobiegłem do mekki wiedzy. Nie to żebym miał jakieś specjalne złudzenia - w końcu szkolę się już od fafnastu lat - ale początek i tak nie jest zachęcający. Pani edukatorka osobiście miła i kulturalna, ale sprawia wrażenie jakby nie bardzo sama wiedziała czemu co chce osiągnąć. 
Momentami czułem się jak skończony imbecyl, który szachrajstwem wszrobował się w szeregi luminarzy edukacji i ani w ząb nie pojmuje co do niego mówią. Ma skołatana amour propre nieco przybliżyła się do lepszej kondycji, kiedy okazało się że Kolega Kolejarz też nic a nic z edukatorskiej nowomowy pani prowadzącej nie rozumie i rychtyk jak ja nie ma pojęcia o co jej chodzi i co niby mamy zrobić. 
Jednak jako doświadczone belfry zrobiliśmy co trzeba było, ani się domyślając po co i na co. Ale wiadomo przecież, że szkolenia w gruncie rzeczy są nie po to, by szkolący coś z nich  wynieśli, lecz po to, by firma organizująca szkolenia wyrwała parę kęsów z połcia mamony na edukację.

Bo na wszystko w szkolnictwie pieniędzy brakuje, ale na szkolenia pieniądze zawsze są. I to niemałe.

______________________________________________
[1] - Cześć! Lecę na kurs!
- Jaki kurs?
- Nowa podstawa programowa.
- BARDZO DOBRZE.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz