środa, 21 września 2011

Dziennik elektroniczny neverending story


A dziennik elektroniczny ma się wybornie. Zasadniczo jest sztucznie podtrzymywany przy życiu na dwa sposoby:
1) niektórzy przynoszą własne laptopy z własnym bezprzewodowym dostępem do sieci, czyli w istocie rzeczy opłacają z własnej kieszeni to co spartaczyła szkoła.
2) część zapisuje na kartce temat lekcji, frekwencję i oceny, po czym w domu z własnego kompa i łącza nanosi to na stronę dziennika elektronicznego.

A reszta ma dziennik w głębokim poważaniu i czeka aż zostanie doprowadzony do stanu używalności w szkole.

Mnie zaś spotkał fawor nadzwyczajny - dostałem kompa do pracowni! To znaczy na razie coś drugi tydzień stoją na ławce monitor i obok jednostka centralna z luźno dyndającymi kablami, nie podłączone ani do zasilania, ani do siebie. 

Ale jakie to ma znaczenie?
Komputer w pracowni jest?
Jest.
I to się liczy! Co nie, panie Boczku?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz