niedziela, 23 października 2011

Moje dziecko tego nigdy by nie zrobiło!


Dobrze kiedy dziecko ma wsparcie rodzica w konfrontacji ze światem, ale fatalnie, kiedy to wsparcie jest kompletnie bezrefleksyjne.

Kiedy wychowawca bądź nauczyciel ma zastrzeżenia do zachowania dziecka, to zwraca na nie uwagę rodzica. Cel jest jasny - trzeba skorygować zachowania młodego człowieka by nie przyniosły mu szkody, zwłaszcza kiedy się utrwalą i zostaną przeniesione z wieku młodzieńczego w wiek dorosły.

Rodzic mądry dostrzega ten cel i wie że to dla dobra jego własnego dziecka. Ale to niestety stopniowo wymierający gatunek.
Coraz więcej rodziców reaguje zignorowaniem komunikatu, jak sądzę, ze zmęczenia, z lenistwa, z bezradności.

Jest też elitarna i również rosnąca grupa kuriozów, którzy reagują wyparciem i agresją. Nie przyjmują do wiadomości, że ICH dziecko może zachowywać się niewłaściwie i sugestię, że tak jest w istocie przyjmują jako potwarz i oszczerstwo oraz agresywny atak na NICH i ICH rodzinę, którą muszą bronić. [1] Odrzucają hurtem wszelkie informacje wskazujące, że dziecko zachowuje się autodestrukcyjnie lub źle, wchodzą w syndrom oblężonej twierdzy i zamykają na wszelkie argumenty i dowody, choćby najbardziej racjonalne i oczywiste. To jakieś karykaturalne wręcz zachowania plemienne - bronić naszych, bez względu na to co zrobili.
Ci nieszczęśni głupcy, bo nie ma co się bawić w eufemizmy, nie zdają sobie nawet sprawy z tego, jaką krzywdę wyrządzają własnemu dziecku. Utrwalają w nim postawę złożoną z krętactwa, zakłamania i wypierania. [2] Dodatkowo nie korygują zachowań, kótre w dorosłym życiu mogą mu przynieść przykre a nawet tragiczne konsekwencje.

Samochód prowadzić może tylko ten, kto ukończył kurs i zdał egzamin, ale dziecko wychowywać może każdy. No i efekty widać... :-(

_________________________________________
[1] Nauczyciel sugeruje, że młodzian może coś brać, bo trudno inaczej wytłumaczyć jego dziwne a charakterystyczne zachowania, a tatuś: "Olek na pewno nic nie bierze!" i do stojącego obok synalka "Tatuś ci wierzy, Olusiu!".
Synalek maluje tagi i penisy w zeszytach kolegów, na ławkach, ścianie itp. a tatuś krzyczy (sic!), że nic mu nie udowodniono i żeby mu pokazać ekspertyzę grafologiczną.

[2] -Jasiu, co trzymasz w ręce?
      -Jakiej ręce?
      -Tej!
      -To nie moja ręka!
Rodzic:
      -Pan udowodni, że to była jego ręka!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz