środa, 20 lipca 2011

Hibernatus

J.Sz. namówił mnie na wycieczkę do Muzeum Wojska Polskiego. Ostatni raz byłem tam jakieś 18-20 lat temu, więc pomyślałem sobie "Pourquoi pas?". 

Matko Boska! To był szok. Nie miałem złudzeń, że to nie jest nowoczesne muzeum, klasy Muzeum Powstania Warszawskiego [1] powiedzmy, ale nie sądziłem, że to aż taka nędza. Te same eksponaty stojące w tym samym miejscu co za mojej raczkującej młodości [2], super lakoniczne podpisy pod niektórymi tylko eksponatami (bo po co każdy podpisywać?), personel burkliwy i sztorcujący zwiedzajacych jak za nieboszczki komuny. Gdyby nie dwie gabloty powojenne i parę obrazów o wojnie z bolszewikami, to można by nie zgadnąć, że PRL 20 lat temu upadł i mamy wiek XXI.
Dzieje naszego oręża epoki przedprochowej załatwia się na pierwszych chyba 6 metrach bieżących ekspozycji. Cóż za rozmach.

Ekspozycja w zasadzie kończy się na roku 1945. To że Wojsko Polskie istniało także po tej dacie, nieśmiało sugerują dwie gabloty: w jednej są mundury i jakieś gadżety BOR-owików [3], w drugiej mundur polowy w kamuflażu zdaje się pustynnym, co ma sugerować pewnie nasz udział w misjach w Iraku i Afganistanie. Poza tym - nic o czasach powojennych. To po prostu głupie. [4]

Eksponaty podpisane byle jak, niektóre w ogóle; ogólnikowo i z błędami, no i naturalnie tylko po polsku (poza ekspozycją plenerową). Wisi obraz, na nim tabliczka "generał Jakiśtotam", ale ani słowa, kim był, kiedy służył, co zdziałał. Nie wiadomo po co w ogóle ten obraz powieszono. I to jest chyba grzech główny tego Muzeum - nie wiadomo po co jest taka ekspozycja, czemu ma ona służyć. Gabloty są zapchane mnóstwem artefaktów, ale ilość objaśnień jest do tej masy odwrotnie proporcjonalna. Ekspozycja sprawia wrażenie robionej w stylu: "Heniu, to dawaj co masz na magazynie". Myśli przewodniej spajającej poszczególne eksponaty w tym nie ma za grosz. Jakiegoś zamierzenia edukacyjnego tak samo. Zamiast pomysłu - przypadkowe lub mechaniczne zapychanie gablot.
Broń i mundury to coś co jest, przynajmniej dla chłopaków, samograjem - a zrobiono z tego makabrycznie śmiertelną nudę [5]. Nieliczne próby "ożywienia" dają groteskowy efekt: dwie dioramki z figurkami w skali 15 mm, mające ilustrować jakieś walki naszych wojsk w XVII w., można określić tylko mianem: żałosne [6].
Nawet na takie określenie nie zasługuje plan bitwy pod Grochowem. Kostki koślawo przyciętego (chyba styropianu) i kilka wyciętych z folii strzałek przylepionych do kawałka dykty czy innego PCV ma zapewne przedstawiać ambitną próbę ukazania planu bitwy nie w dwóch wymiarach - narysowanych na papierze, lecz nowocześnie! Takie muzealne 3D ! No bo przecież te klocki to wystają nad strzałkami, więc trzeci wymiar jest. Wszystko to jednak przebija element obrazujący Olszynkę, czyli lasek w środku pola bitwy. Do placka kartonu przyklejono na sztorc rozcapierzone włosie szczotki ryżowej. Określenie tego mianem prymitywnego tandeciarstwa wydaje się być szczytem miłosiernej łagodności. Za podobny poziom wykonawstwa w Pałacu Młodzieży to by chyba za jaja na iglicy PeKiNu powiesili.

Za to producent tabliczek z napisami (o dziwo - także po angielsku) "Nie dotykać eksponatów" "Nie wchodzić na eksponaty" z pewnością zarobił już na Jaguara. Całe muzeum jest nimi obs..., pardon, oblepione. I to, w połączeniu z zatrzęsieniem pań salowych patrzących na zwiedzających jak na stado groźnych intruzów, dopełnia obrazu Muzeum Wojska Polskiego - muzeum które istnieje w obecnym kształcie nie wiadomo po co. Chyba, że zmienimy jego nazwę na "Muzeum XIX- i XX-wiecznego stylu ekspozycyjnego", to wtedy się pięknie zgodzi. A nie, trzeba by jeszcze dołożyć obowiązkowe kapcie dla zwiedzających.
________________________________
[1] Nie podoba mi się wizja, bądź interpretacja Powstania Warszawskiego lansowana przez dyrektora Ołdakowskiego i jego placówkę, ale muszę przyznać że jest to świetnie  nowocześnie zoganizowane muzeum, z pomysłem, ze świadomością że ma pełnić rolę placówki edukacyjnej, a nie składu artefaktów. MWP i MPW - przestawienie jednej literki w akronimie, a lata świetlne między nimi.
[2] To było za Gierka!!!
[3] Dlaczego akurat Biuro Ochrony Rządu, czyli formacja policyjna! dostąpiło zaszczytu reprezentowania wojska powojennego, Bóg raczy wiedzieć. W dodatku wystawienie mundurów (garnizonowych, względnie wyjściowych, nie pamiętam) jako ilustracji formacji która z założenia występuje po cywilnemu, daje efekt silnie humorystyczny.
[4] A pamiętam, że był całkiem spory dział z ekspozycją polskich mundurów i ekwipunku powojennego.
[5] A ja stary i głupi przymierzałem się, żeby do nich zajść z pytaniem o lekcje muzealne dla dzieciaków...
[6] 3-4 małe grupki figurek na łysym jak stolnica trawniku przedstawiają sobą żałośnie nędzny widok. Wygląda to tak, jakby ktoś miał dobry pomysł - zrobić dioramę. Ale jeszcze chciał żeby było "tanio". Taka diorama, zwłaszcza w tak małej skali wygląda efektownie kiedy tych figurek jest kilkaset, a teren realistycznie urozmaicony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz