niedziela, 24 lipca 2011

Dwa głosy w obliczu tragedii na Utøyi.

Ważna uwaga osoby kompetentnej: "Utøya (Ut-øya) znaczy Wyspa Zewnętrzna (w stosunku do zamieszkanego fiordu ośleńskiego) - øya to wyspa po norwesku. Prawidłowo byłoby: "na wyspie Ut", lub "na Utøyi"".[0]

Ledwie echo strzałów ucichło, a już minister spraw zagranicznych Belgii Steven Vanackere poleciał do prasy nabijać sobie punkty u wyborców oświadczeniem o potrzebie "zaostrzenia przepisów o dostępie do broni w UE". Jak widać politycy za granicą bywają nie lepsi niż u nas.

Drugi głos, muszę przyznać zaskoczył mnie wielce, bo o naszym kochanym wicepremierze Pawlaku mam zdanie ustalone i nie nazbyt pochlebne [1]. A jednak błysnął głosem trzeźwej oceny sytuacji i zdrowego rozsądku mówiąc, "...problem jest z tymi osobami, które na ogół broń posiadają nielegalnie. Dlatego nie trzeba odwracać kota ogonem i doprowadzać do sytuacji, że bandyci będą posługiwać się bronią, nie zważając na przepisy, a porządni ludzie nie będą mieli się jak bronić. Trzeba zwrócić uwagę na prawdziwe źródła takich sytuacji, a nie pozorne." Aż chciałem (przez chwilę) wysłać mu maila z podziękowaniem i wyrazami uznania.

Proponowanie ograniczenia dostępu do broni z użyciem tej tragedii jako argumentu jest zapierającą dech w piersiach manipulacją i obrazą rozumu. Jest nieszczęściem naszych czasów i naszych współczesnych europejskich społeczeństw, że taka bezczelna manipulacja dziś uchodzi płazem.

Masakra na Utøyi jest właśnie argumentem za ułatwieniem dostępu do broni - żeby ludzie mieli jak się bronić. Gdyby na tej wyspie poza mordercą był choć jeden uzbrojony obywatel, być może kilkadziesiąt ofiar szaleńca by dziś żyło. Gdyby Breivik wiedział, że ludzie na wyspie mogą być uzbrojeni - działałby ostrożniej i bez luksusu świadomości że jest panem śmierci na wyspie; być może zdążyłby zabić mniej ludzi nim został aresztowany.

Przeciwnicy dostępu do broni usilnie lansują taką wizję społeczeństwa, które jest pozbawione dostępu do broni, za to nad jego bezpieczeństwem czuwa specjalna instytucja społeczna mająca monopol na użycie broni palnej - policja. Dlatego obywatel broni mieć nie musi, a więc nie powinien. Wielu politykom zdaje się odpowiadać wizja społeczeństwa jako zbioru jednostek służących tylko do płacenia podatków i wybierania ich na kolejne kadencje. Brak dostępu do broni znakomicie pasuje do tej wizji [2]. 

Jak to wygląda w praktyce, mogliśmy zobaczyć na Utøyi - morderca miał przeszło godzinę na zabijanie, nim się pojawiła policja. "Bo śmigłowiec za daleko, bo łódka przeciekała, bo ludzi trzeba było wezwać i sprzęt im wydać itp.". Ci wszyscy naiwni, którzy twierdzą, że ludzie broni mieć nie powinni, bo policja ich obroni lepiej niech sobie to przemyślą, czym się może skończyć takie beztroskie oddawanie w obce ręce odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo. To nic innego jak jeden z aspektów uciekania od odpowiedzialności za życie, powszechnego w dzisiejszych społeczeństwach rozwiniętych. Płacę żeby ktoś się tym zajął, a ja chcę żyć beztrosko i skupiać się wyłącznie na czerpaniu przyjemności. Taki durny hedonizm oparty na przekonaniu, że można w życiu mieć same przyjemności, a trudy i obowiązki przerzucić na kogoś innego. To fikcja a nie życie człowieka.

U nas dostęp do broni ma charakter przywileju feudalnego znamionującego przynależność do elity społecznej. Plebejom wara od broni. Na straży ekskluzywności tej grupy stoi nasza dzielna Policja, której niektórzy funkcjonariusze są chyba przekonani, że ich misją jest odmawiać obywatelom prawa do broni, nawet jeśli prawo i rozsądek im na ten dostęp zezwala. [3] Władza wie lepiej. Szalenie pouczającą lekturą stosunku naszej Policji do obowiązującego prawa jest lektura opisów rozmaitych poczynań policyjnych urzędników publikowanych na stronie ROMB-u [4].

Mam wrażenie, że u nas dość rozpowszechniona jest wiara w to, że skoro policjant nosi broń palną to umie się nią sprawnie posługiwać i w razie potrzeby trach! trach! - załatwi bandziora. Ciekawe, że jakoś nie wyciąga wniosków np. z takich zdarzeń jak omyłkowe postrzelenia przypadkowych osób przez funkcjonariuszy policji czy z tego że u nas zadziwiająco często (sądząc po tym co pokazują w tv) do aresztowania używa się oddziałów AT, nawet kiedy z relacji mediów nie wynika, żeby aresztowany był jakoś tak specjalnie niebezpieczny, żeby zwykły policjant sobie z tym nie poradził. 

To będzie czysta spekulacja (podlana sosikiem złośliwości), ale czy przypadkiem w naszej policji nie nastąpił podobny proces jak w naszej armii - podział na jednostki o wysokiej sprawności bojowej i masę niemalże pospolitego ruszenia? Że mamy poczciwych dzielnicowych i krawężników zawalonych papierkową robotą i idiotycznymi pomysłami przełożonych [5], kiepsko szkolonych, marnie wyposażonych i przepracowanych [6], oraz taką "straż pożarną" - nieliczne przyzwoicie wyszkolone i wyposażone oddziały, których trzeba używać nie tylko do zadań specjalnych (zgodnie z profilem formacji), ale i do roboty, którą w dobrze zorganizowanych formacjach za granicą wykonują zwykli policjanci?

__________________________________________
[0] Dzięki, Jarku. 
[1] Podobnie jak o jego partii. Pamiętam ich z lat dziewięćdziesiątych, zanim się ucywilizowali i przycichli. Ich szczera gotowość sprzedania się dowolnej koalicji w zamian za stołki była doprawdy zdumiewająca.
[2] Być może sądzą, że większe szanse przeżycia miał Marat niż Kennedy.
[3] Perłą najczystszej wody było podobno odmówienie mistrzyni olimpijskiej w strzelectwie Renacie Mauer pozowolenia na posiadanie własnej broni sportowej, bo przecież może korzystać z klubowej.
[4] Ruch Obywatelski Miłośników Broni.
[5] Vide: coroczny konkurs na laureata "Złotej Pały".
[6] Wspaniałym przykładem jest EURO 2012 - nasze władze kominowały jak koń po górę, jakby tu zagonić policjantów do orania w nadgodzinach a zapłacić im jak najmniej. Aha, najpierw musiano ze łzami w oczach się przełamać, żeby im w ogóle za nie zapłacić. Za pracę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz