niedziela, 13 marca 2011

Epizod z Powstania


Trwało Powstanie. Wymordowana Wola pogrążyła się już w ciszy. Umierała Starówka. Coraz gęściej padały pociski i bomby na Śródmieście. W domach między Zielną i Marszałkowską, Próżną i Świętokrzyską ludzie kryli się przed ostrzałem w piwnicach. W mieszkaniach zostawiali gotującą się z wolna zupę i tylko do czasu do czasu biegiem opuszczali bezpieczne podziemne schronienie by doglądać jedzenia i dobytku.
Jeden z mieszkańców, pan Kwiatkowski, zwrócił uwagę na przerwę w ostrzale i ruszył na górę do swego mieszkania. Zawołał do siedzącej obok sąsiadki:
- Pani idzie na górę póki ucichło. Szybko!
Sąsiadka bardzo się bała i dla dodania sobie choć trochę otuchy wzięła dla towarzystwa niewielkiego kundelka Pimpusia. Wyszli z piwnic i ruszyli przez podwórze do swojej oficyny. Nagle kobieta zauważyła, że Pimpuś stanął na progu piwnicy i nie chce wyjść na podwórze, zawahała się, ale strach przeważył i zawróciła po niego.
- Zostaw pani tego kundla! Leć pani na górę! - ponaglił pan Kwiatkowski.
- Idę, już idę! - odpowiedziała kobieta, próbując złapać na ręce psa, który odskoczył w głąb piwnicy.

I wtedy uderzył pocisk. A może to była bomba?
Gdy opadł kurz, nie było już ani oficyny, ani pana Kwiatkowskiego.

Pimpuś przeżył wojnę, a jego pani doczekała jeszcze upadku komuny i narodzin III Rzeczypospolitej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz