piątek, 9 grudnia 2011

Zagrożenia i przewidywania


Nieopisane szczęście w postaci "rady zagrożeniowej" już za mną. Żeby kłam zadać rozplenionej kalumni, że tylko nieszczęścia chodzą parami a szczęście to singiel, muszę podkreślić, iż radość w postaci wspomnianej rady zawsze występuje z dwojgiem rodzeństwa. Towarzyszą mu: spotkania z rodzicami i spotkania z koleżankami i kolegami, którzy co roku odkrywają Amerykę odnośnie wystawiania ocen przewidywanych. W niektórych przypadkach odkryciu towarzyszy iluminacja, będąca jednakowoż rodzoną córeczką fajerwerku - to znaczy trwa tyle co on. Znaczy w następnym roku znów to samo.

Otóż, jedni nie mogą pojąć, że w ogóle mamy je wystawić. Inni wiedzą wprawdzie, że oceny się wystawia, ale zupełnie nie przekłada im się to na wniosek, że ONI TEŻ mają to zrobić. 
Inni uważają, że środa to inna nazwa czwartku i mogą oceny wystawić równie dobrze w dzień rady jak w wymagany przeddzień. Zapewne sądzą, że oceny z dziennika w magiczny sposób same układają się w zestawienia, które wychowawcy odczytują na radzie. Wydaje się  jednak że powinni już zauważyć, że to zwykły ogólniak a nie żaden fucken Hogwart!
Niektórzy swoją niechęć do wykonania tej pracy ubierają w powłóczyste szaty obrony sensu i rozumu, pouczając z politowaniem swych głupszych i stadnych kolegów, że przecież to głupota i niepotrzebne bo... cośtam. A oni to, rzecz jasna, żeglujący swobodnie pod prąd nonkonformiści.

Jedną z naprawdę fajnych funkcji dziennika elektronicznego jest możliwość drukowania kartek z ocenami, co docenia i błogosławi każdy kto był wychowawcą i musiał te cholerne karteczki ręcznie wypisywać.[1] Co więcej, można wydrukować i oceny cząstkowe i przewidywane - no Hawaje normalnie.

Ale przecież wychowawcą zostaje ten, kto wyciągnął najkrótszą słomkę i potem jest równie fartowny. Część grona (ze szkolnym administratorem dziennika na czele...) nie miała pojęcia o istnieniu takiej funkcji jak możliwość wpisania ocen przewidywanych. Część wiedziała, ale uznała że nie bedzie się fatygować, bo przecież to nie oni te karteczki wypisują. Część wiedziała, wpisała, tylko wydrukować nie umiała lub nie mogła. W efekcie na 15 przedmiotów miałem wydrukowane przewidywane z 3-4. A resztę ręcznie, w rubryczkach wąskich jak horyzonty mohera.

Potem rada - sama rozkosz uczestniczenia i słuchania. Wychowawca odczytuje nazwiska i przedmioty z których dany uczeń jest zagrożony oceną niedostateczną i za każdym razem pyta czy są uwagi, czy ktoś może ma jakiś komentarz. [2] Hurtowniczka, która zagroziła pół klasy - ani mrumru. Dopiero kiedy wychowawca skończył i wszyscy sądzili, że teraz przejdą do "omawiania" następnej klasy, koleżanka Hurtowniczka niespodziewanie zaczęła wygłaszać spicz po kolei komentując wszystkich przez siebie zagrożonych. Gwiazda przecież nie może niknąć w chórze, musi wyleźć solo nad orkiestrę.

Pożyczone ze strony www.maestro-on-the.net.

 
Jeśli do tego dodać niezawodnych dostawców atrakcji i urozmaiceń w postaci naszych związkowców z Koła im. Turkucia Podjadka, to nasza rada zamienia się w theatrum pełne wrażeń i niezapomnianych przeżyć. To znaczy takich przeżyć, które chciałoby się zapomnieć, ale ni cholery nie idzie.

O spotkaniach z rodzicami - innym razem.

Ah, puenta! Byłbym zapomniał. Otóż przegłosowaliśmy nawet zgłoszony ad hoc wniosek o skreślenie ze Statutu (WSO) zapisu o konieczności podawania wszystkich ocen przewidywanych na półrocze. Przeszedł gładko. Aż się dziwiłem, że wiwatów nie było. 
Ale przecież dla nas to pestka - nasza rada jest gotowa przegłosować wszystko, łącznie z deklaracją że ziemia jest płaska. [3] Więc skreślenie przepisu, którego nigdy tam nie było jest doprawdy drobnostką.  
__________________________________________
[1] 15 przedmiotów x 30 uczniów = 450 x  po (średnio) 5 ocen na przedmiot = ~2250 cyferek (są oczywiści psychopaci, którzy potrafią nastawiać w pół roku 13-15 ocen - takich szaleńców należy publicznie kamienować). Sama rozkosz, zwłaszcza że było na to tylko jedno popołudnie w przeddzień rady. A ponieważ nasi Kolumbowie zawsze części ocen nie wpisali, więc resztę trzeba było w trakcie rady dopisywać, co w oczywisty sposób faworyzowało wychowawcę klasy np. 3g, a doprowadzało do rozpaczy wychowawcę 1a. Za to jaki widok był uroczy kiedy Dyrekcja niespodziewanie zmieniała kolejność omawianych klas! Aj waj, gewałt!
[2] Na przykład "ktoś" który to zagrożenie wystawił...
[3] Ten klimat dobrze oddaje, zasługujące na miano kultowego, wicedyrekcyjne podsumowanie jakiegoś tam głosowania przed laty: "Jeden głos wstrzymujący, czyli wszyscy za!".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz