czwartek, 23 czerwca 2011

Złotousta


Nieustająco zadziwia mnie wasza kochana minister oświaty. Wasza - bo ja się z tą panią nijak nie identyfikuję. Pominę miłosiernie kwestię wyglądu, bo wprawdzie na urodę wpływ ma się ograniczony [1], choć akurat kobieta większy niż mężczyzna (bogatszy wachlarz środków maskujących [2] ), to jednak istnieje ktoś taki jak stylista czy inny wizażysta, i minister Hall powinna, nie, przepraszam - POWINNA skorzystać koniecznie z jego usług. [3]

Ale zadziwia mnie jej nieporadność językowa. Niby osoba z wyższym wykształceniem, ex-nauczycielka, a więc pracująca mową, a jej wypowiedzi cechuje tak oryginalna składnia, że określenie kuriozum nie wydaje się przesadzone. Swoją drogą zastanawiam się, jak ona tłumaczyła cokolwiek na lekcjach i co uczniowie z tego rozumieli. Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że może właśnie dlatego została dyrektorką szkoły i ministrem. [4] ;-) 

"Dawniej tylko ta sama grupa, zupełnie najzdolniejszej młodzieży studiowała, teraz dużo szersza. Chcemy, żeby pomimo tych szerszych aspiracji, pomimo tego, że ponad połowa młodzieży kończy szkoły kończące się maturą i podejmuje studia (80 procent wręcz już trafia do szkół kończących się maturą), pomimo tego chcemy, żeby szkoła ponadgimnazjalna dawała solidny fundament. Ten solidny fundament kilku podstawowych dziedzin kształcenia będzie miał każdy maturzysta, ale dopiero w 2015 roku. Ten proces kształcenia nowej podstawy programowej musi potrwać. Można powiedzieć tak obrazowo, że to jest 1/3 drogi, bo dwa roczniki z sześciu już uczone są po nowemu

"W szkole coś ciekawego dla młodych ludzi powinno się dziać, żeby oni mieli szansę rozwijać swoje pasje i zainteresowania. I to gimnazjum zmienia się w tym kierunku dzięki wielu, wielu takim różnym akcjom, które szkoły się angażują.

O ile język J. Kaczyńskiego przypomina mi język Gomułki, o tyle język minister kagankowej jest jak z "Misia" Bareji wykrojony.
___________________________________
[1] Co najwyżej można zaskarżyć rodziców, ale to co najwyżej dla zadośćuczynienia za krzywdy moralne, bo status quo to nie zmieni.

[2] Przynajmniej tych akceptowanych społecznie. Facet uszminkowany i z doklejonymi rzęsami, dzięki Bogu, nadal jeszcze budzi wątpliwości.

[3] Jak widać moje miłosierdzie ma granice.

[4] Bo wszak wiadomo powszechnie, że nie jestem złośliwy. Ani ciut, ciut. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz