sobota, 18 czerwca 2011

Krwawy koniec Empire'u

Dziś mija 196. rocznica bitwy kończącej epopeę napoleońską. Znamy ją jako bitwę pod Waterloo [1], choć tak naprawdę ta miejscowość niewiele miała z bitwą wspólnego - mieścił się tam lazaret armii angielskiej. Dwie bardziej odpowiednie nazwy, nawiązujące do miejscowości obok których walczono nie przebiły się do świadomości ogółu, gdyż historię piszą zwycięzcy. Francuzi nazywają ją bitwą pod Mont Saint Jean, zaś Prusacy proponowali nazwę "pod La Belle Alliance". Anglicy stanowili najmniej liczną spośród trzech nacji walczących w bitwie, ale jak widać mieli większość wśród propagandystów. Warto wspomnieć, że w bitwie walczyli również Polacy (głównie po stronie francuskiej), ale oni własnej nazwy nie zaproponowali.

Klęska w tej bitwie przekreślała nadzieje Napoleona na trwałość powrotu do władzy, utraconej w wyniku serii porażek w latach 1812-14. Dla nas, Polaków, oznaczała także definitywne zniknięcie ze sceny jedynego przywódcy europejskiego doby zaborów, rzeczywiście zainteresowanego odbudową państwa polskiego. Napoleon był naszą jedyną szansą na przekreślenie rozbiorów. Wydawało się przez kilka lat, że takim drugim politykiem może być cesarz Rosji Aleksander I Romanow, ale szybko odpłynął w zdewociały odlot a nie było już w Petersburgu nikogo zainteresowanego kontynuowaniem tego dzieła pt. polski eksperyment demokratyczno-konstytucyjny w despotycznej Rosji.

Przegrana Napoleona jest dla bonapartystów wszelkiej maści tym bardziej przykrą, że nie tylko przegrał ich idol, ale że do tej porażki sam się mocno przyczynił. To nie był wynik losowego zdarzenia, na które człowiek nie ma wpływu, nie była to żadna vis maior. To była seria błędów, dowodząca że "bóg wojny" dał jeden ze swych najgorszych występów w karierze.
Interesujące jest, że każdy z trzech dowódców armii w kampanii belgijskiej 1815 r. popełnił poważne błędy, które mogły sprowadzić nań klęskę, ale niestety to cesarz popełnił ich najwięcej i najbardziej brzemiennych w skutki. [2]

Marszałek Arthur Wellesley, ks.Wellington:
1) Nie rozpoznał na czas francuskiej ofensywy, w rezultacie francuskie uderzenie 16. czerwca zastało go z nieskoncentrowaną armią rozrzuconą na rozległym obszarze. Niebezpieczeństwo polegało na tym, że jego armia mogła być niszczona częściami przez stale przeważającego przeciwnika.
2) Nie docenił początkowo znaczenia skrzyżowania dróg w Quatre Bras, co groziło całkowitą izolacją jego armii od sojuszniczej pruskiej i rozbiciem ich w samotnych walkach z Napoleonem.
3) Przyjął bitwę z cesarzem 18. czerwca na bardzo ryzykownych warunkach:
a) nie zgrupował wszystkich swoich sił - odesłał na zachód 22% wojsk, dla osłony drugorzędnego kierunku.
b) przyjął bardzo optymistyczne założenie, że już przed południem nadejdą Prusacy. Tymczasem nadeszli dobrze po południu (ok. 16.30 korpus Bülowa i ok. 19.00 korpus Zietena). W dodatku nie mógł wiedzieć, że Napoleon zdecydował się opóźnić rozpoczęcie bitwy o dwie godziny. Gdyby cesarz tego nie uczynił, cała kalkulacja Wellingtona byłaby funta kłaków nie warta.
c) znając okolice (rozpoznał ją pod kątem przydatności taktycznej już w 1814 r.) zupełnie nie wziął pod uwagę stanu terenu na osi pruskiego marszu - był bardzo ciężki i należało się spodziewać, że dotarcie na pole bitwy zajmie Prusakom o wiele więcej czasu, niż to Wellington założył.
Marszałek Gebhard ks. Blücher von Wahlstatt:
1) Nie rozpoznał na czas rozpoczęcia francuskiej ofensywy, w rezultacie został zaskoczony z nieskoncentrowaną armią - 16. czerwca pod Ligny miał tylko trzy z czterech korpusów.
2) Bezkrytycznie wierzył Wellingtonowi, że ten osłoni jego prawe skrzydło w trakcie bitwy pod Ligny i uderzy na francuską flankę. Anglicy się w ogóle nie ruszyli, w rezultacie Blücher bił się samotnie. [3]
3) Pod Ligny dowodził szablonowo i bez polotu, w rezultacie dał się pobić równemu (liczebnie) przeciwnikowi, nieefektywnie zużywając swe siły w lokalnych starciach.

Napoleon Bonaparte, cesarz Francuzów:
1) Podjął kiepskie decyzje personalne:
a) szefem sztabu mianował Soulta, choć ten nie miał w tym doświadczenia, zamiast mianować go dowódcą lewego skrzydła (przeciw Wellingtonowi) z racji jego doświadczenia w walkach z Anglikami w Hiszpanii.
b) zostawił w Paryżu swojego najlepszego taktyka - Davouta. To zresztą był dyżurny błąd Napoleona, który  wybitnie małostkowo wykorzystywał jedynego marszałka dorównującego mu talentem. Przykre że z tego wielkiego człowieka wyłaził tutaj mały zawistnik.
c) powierzył praktycznie samodzielne dowództwo taktyczne Neyowi, co było fatalnym posunięciem, bo "Rudzielec" najwyraźniej był w psychicznym kryzysie. Poza tym wybór Neya wskazuje na to, że Napoleon postawił na brutalną siłę zamiast na taktyczne wyrafinowanie - Ney miał lękliwość i subtelność tarana.[4]
2) Źle rozpoznał siły pruskie pod Ligny - nie od razu zorientował się, że ma przed sobą trzy korpusy zamiast jednego i zaatakował nie mając dostatecznej przewagi.
3) Samo poprowadzenie bitwy też było mało wyrafinowane - głównie bicie na wprost. Nie potrafił skoordynować działań Neya i korpusu Droueta d'Erlona - nie zapanował w tej sprawie ani nad Soultem, ani nad Neyem, którzy zawiedli.
4) Źle ocenił rezultaty bitwy pod Ligny - uznał, że armia Blüchera została rozbita, gdy tymczasem została tylko niegroźnie pobita i zachowała sprawność. Zwlekał z uruchomieniem pościgu za Prusakami, co pozwoliło im się szybko pozbierać i przejść do działań zaczepnych.
5) Źle podzielił swe siły 17. czerwca: pogwałcił zasadę ekonomii sił, nakazującą gromadzić maksimum sił dla wykonania zadania głównego (tu: rozbicie Anglików) a minimum sił dla zadania pobocznego (tu: pościgu za Prusakami). Jeśli przyjąć, że Prusacy są rozbici, to wydzielenie Grouchy'emu do pościgu 1/3 armii było o wiele za dużo. Jeśli zaś przyjąć że tylko pobici, to należało "trzymać karty przy orderach" i całością sił uderzyć na Anglików, żeby rozbić ich jak najszybciej, zanim Prusacy zdążą im przyjść z pomocą. W tym drugim przypadku, siły które dostał Grouchy mogłyby pod Mont Saint Jean być użyte stosownie do potrzeb: Prusaków jeszcze nie ma - atakują Anglików, Prusacy nadchodzą - opóźniają Bluchera i pozostają w łączności z resztą armii dając czas na dorżnięcie Wellingtona.
6) Napoleon nie wiedział, że Wellington odesłał na inny teren 1/5 swych sił, więc trudno zrozumieć, jak zamierzał wygrać idąc do bitwy z przeciwnikiem dysponującym dużą przewaga liczebną nad jego armią. Wydaje się, że potraktował Wellingtona (i armię angielską) wybitnie lekceważąco, a to bardzo poważny błąd w dowodzeniu.
7) Samo dowodzenie Napoleona w bitwie 18. czerwca było niegodne jego geniuszu - schematyczne do bólu czołowe uderzenia, bez krztyny wyrafinowania taktycznego, bez próby zaskoczenia przeciwnika. Co tu owijać w bawełnę: prostackie to było. Jak młócka cepem zamiast zwinnego fechtunku. Przykre.

Potocznie uważa się, że los Napoleona rozstrzygnął się 18. czerwca pod Mont Saint Jean, ale w rzeczywistości nastąpiło to 16. czerwca pod Ligny, kiedy nie udalo mu się zniszczyć Prusaków i ci zadali mu cios śmiertelny przybywając z odsieczą Anglikom. A najpóźniej sprawa się przesądziła 17. czerwca, kiedy 1/3 francuskich sił oddalała się od Napoleona, który dał marszałkowi Grouchy'emu niewłaściwe rozkazy. 18. czerwca, kiedy zagrzmiały angielskie i francuskie działa było już za późno na powrót Grouchy'ego i ocalenie Francuzów od klęski. Napoleon przegrał swą ostatnią bitwę zanim się ona rozpoczęła. Ot, ironia losu.
______________________________________________
[1] Zabawne jest jak co bardziej "światowi" rodacy wymawiają nazwę z angielska "łoterlo" czy pragnąc zaimponować swą angielszczyzną "łoterluu". Sęk w tym, że to miejscowość w walońskiej Belgii, więc raczej fonetyka bardziej romańska byłaby odpowiedniejsza.
[2] Anioł stróż to gość cierpliwy i wyrozumiały, ale jak ktoś przegnie, to i jemu skrzydła opadają.
[3] Bierną operacyjnie postawę armii angielskiej pod Quatre Bras trudno przecież uznać za odciążanie Bluchera.
[4] Na tym się jego wojskowe talenta w zasadzie kończyły. 

1 komentarz:

  1. Nie lubimy Napoleona sssskarbie... On naprawdę był realnie zainteresowany odbudową państwa polskiego?

    OdpowiedzUsuń