niedziela, 14 listopada 2010

Jak utopić górę pieniędzy w morzu?


III RP jest niezbyt łaskawa dla naszej Marynarki Wojennej. Rok za rokiem kasuje się kolejne okręty przeznaczając na złom. Z rzadka któryś udaje się uratować dla celów muzealnych czy pomnikowych. Przykro powiedzieć, ale nasze społeczeństwo cechuje wyjątkowo wysoki poziom prymitywizmu jeśli chodzi o szacunek dla zabytków kultury technicznej.
Tymczasem nowych okrętów przybyło co kot napłakał. Właściwie powinienem napisać "nowych", bo przeważnie były to albo sprezentowane starocia, których pozbywały się obce marynarki (fregaty OHP, okręty podwodne typu Kobben), albo przeróbki gotowych kadłubów (ORP "Czernicki"). Tymczasem o nowych okrętach, które pozwoliłyby MarWojowi na wypełnianie zadań wynikających z potrzeb naszego bezpieczeństwa i naszych zobowiązań sojuszniczych, było słychu, ale już nie widu. Okręty rakietowe "Orkan" całymi latami pływały bez rakiet. Korweta typu "Gawron" jest murowanym kandydatem do światowego rekordu długotrwałości budowy okrętu - rozpoczęto ją w styczniu 2001 roku, za kilka tygodni będziemy świętować 10-lecie. A możliwe że to półmetek, bo na razie nie ma jeszcze wybranego Zintegrowanego Systemu Walki, czyli mamy sam kadłub z napędem. I finansowanie na poziomie konserwacji tego co zbudowano.
Wpompowano w projekt wielkie pieniądze i wpompuje się jeszcze większe. Wcale się nie zdziwię, kiedy okaże się, że gotowa korweta (o ile kiedykolwiek ją skończą) będzie kosztowała nas tyle co krążownik.

Wielki szum, pompa i przedstawienie były kiedy w latach 2000 i 2002 dostaliśmy od Amerykanów dwie fregaty typu Oliver Hazard Perry (stąd popularnie nazywane OHP). Nikt nie słuchał specjalistów zwracających uwagę, że Amerykanie wciskają nam nieperspektywiczny sprzęt, mało przydatny na Bałtyku. [1] Zachwyt odbierał trzeźwość sądów.
Niestety, okazuje się, że trzeźwości osądu tych okrętów nie odzyskaliśmy do dziś. To dwa stareńkie, sypiące się okręty, które sami Amerykanie uznają za nieprzydatne do modernizacji. Niektóre floty próbują modernizować OHP-y, np. Australijczycy, którzy przedłużyli żywotność swoich 4 fregat do 2021 roku kosztem 1,26 miliarda dolarów za niezbędne prace. Tymczasem wg ministra ON Klicha wydamy zaledwie 138 milionów USD za przedłużenie żywotności do 2025 r. Cud, prawda? Co ciekawe Australijczycy zmodernizowali tylko 4 z 6 swoich fregat, uznając, że dwie najstarsze nadają się tylko na złom. A te dwie najstarsze, to były rówieśniczki naszych.

Obecnie nasze fregaty wg min.Klicha wykazują następujące niedostatki:
- słaba jakość systemów radarowego, obrony plot. i kierowania ogniem bez możliwości wymiany podzespołów by przywrócić im sprawność,
- wyeksploatowane konsole (zarządzania środkami rozpoznania i walki) w Bojowym Centrum Informacji,
- niesprawny układ automatycznej detekcji systemu radarowego,
- całkowicie wyeksploatowane wyrzutnie systemu rakietowego.

Wg ministra stan ten "nie dyskwalifikuje zintegrowanego systemu walki". Można powtórzyć za Maksymilianem Durą - "W takim razie, co go dyskwalifikuje?"

Archaiczny system [2] i niesprawny, uzbrojenie przeciwokrętowe - mamy dwie niesprawne rakiety Harpoon na 16 wyrzutni na obu okrętach, uzbrojenie plot - stareńkie pociski "Standard", którymi okręt może zwalczać tylko jeden cel na raz (więc jeśli nadlecą dwa to juz mogiła), działko typu "Phalanx" (również tylko jeden cel naraz i to pod warunkiem że nie nadleci od dziobu, bo tam działko nie może strzelać) - najstarsza wersja, zastępowana przez Amerykanów już 22 lata temu.

Do tego mniamuśny smaczek - system rozpoznawania swój-obcy mamy w takim stanie, że fregata może mieć problemy z rozpoznawaniem własnych jednostek i kropnąć którąś zamiast nieprzyjacielskiej.

W rezultacie mamy dwa, duże jak na Bałtyk, okręty z przestarzałym uzbrojeniem, albo i bez niego, z często niesprawnym i stale nieprecyzyjnym systemem zarządzania informacją i uzbrojeniem. Może należałoby przeklasyfikować je z kategorii fregat do kategorii LST - Large Slow Target. To pływające trumny na wypadek konfliktu i to wcale niekoniecznie otwartego zbrojnego. Wystarczą terroryści z motorówką lub małym, nisko lecącym samolotem. Najlepsze co można zrobić z OHP to złomować je i kupić porzadne okręty z prawdziwego zdarzenia, optymalizowane na Bałtyk i przyszłe zagrożenia, a nie sprzed 30 lat. A na pewno nie pchać góry pieniedzy w te starocia.

Inspiracją dla powyższego tekstu był artykuł Maksymiliana Dury "Co dalej z polskimi fregatami?" w Nowej Technice Wojskowej nr 11/2010, który serdecznie polecam.
____________________________________________
[1] Były projektowane w latach siedemdziesiątych jako tanie, masowe eskortowce na Atlantyk, a nie na mały, ciasny, płytki Bałtyk.
[2] system operacyjny wczytywany jest z taśmy papierowej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz