czwartek, 21 października 2010

Nie lubimy Kościuszka, mój sssskarbie! Tak, tak, nie lubimy!


Tadeusz Kościuszko - bohater wojen o niepodległość dwóch narodów, wielki wódz, postępowiec, bojownik o wolność i sprawiedliwość społeczną, sukmana, chłopi, kosy itd. A jak to z nim było naprawdę?

W wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych faktycznie brał udział, tyle że niczym nie dowodził, bo służył (zgodnie ze swym wykształceniem) jako inżynier wojskowy i budował fortyfikacje. Koniec wojny zastał go w stopniu pułkownika, co może się wydawać dość wysokim stopniem, gdyby nie fakt, że była to ranga zwyczajowo nadawana w tamtej epoce fachowym oficerom-obcokrajowcom ochotniczo zgłaszającym się do służby. Więc była to ranga w pewnym stopniu grzecznościowa. Awans na generała Kościuszko otrzymał dopiero po wojnie i to dzięki usilnemu lobbingowi swego przyjaciela Benjamina Franklina; został więc generałem ale po uprzedniej dymisji z wojska. W wojnie niczym nadzwyczajnym się nie zasłużył, po prostu porządnie robił co do niego należało. Kreowanie go na bohatera wojny jest więc zupełnie bezpodstawne. Co ciekawe Amerykanie nie mieli podobnych oporów z awansowaniem na generała innego Polaka - Kazimierza Pułaskiego, który awansu dochrapał się bardzo szybko, mimo braku wysoko postawionych przyjaciół.
Po powrocie do Polski Kościuszko otrzymał dowództwo dywizji piechoty armii koronnej, powiedzmy otwarcie: pomimo braku fachowych kwalifikacji (wykształcenia i praktyki) na to stanowisko, nie dowodził wszak żadnym większym oddziałem wojska.

W wojnie polsko-rosyjskiej 1792 r., zwanej też wojną w obronie Konstystucji 3 maja, stoczył jako dywizjoner jedną poważną bitwę, 18 lipca pod Dubienką. Było to częścią szerszego planu dowódcy armii koronnej księcia Józefa Poniatowskiego polegajacego na obronie linii Bugu. Sytuacja Kościuszki była trudna, bo miał 8 tys. ludzi z 10 działami przeciw grupie gen.Kachowskiego z 20 tys. ludzi i 56 działami [1].
Kościuszko wybrał pole bitwy starannie, umocnił fortyfikacjami polowymi i dywizja broniła się przez parę godzin. Niestety obrona była oparta na optymistycznym założeniu, że rzadki lasek i granica austriacka osłaniają nasze skrzydło i nieprzyjaciel tamtędy nas nie obejdzie. Otóż obszedł. Kościuszko organizujący kontratak został, jak to się ładnie ujmuje, "uniesiony z pola bitwy przez uciekającą jazdę". Kiedy Kościuszko się pozbierał na pole bitwy już wrócić (podobno) nie mógł i wysłał do ks.Józef list z pięknym tekstem: "Wszystkośmy książę stracili", innymi słowy złożył nieprawdziwy raport informujący o klęsce i zniszczeniu dywizji. Tymczasem reszta dywizji stawiała Rosjanom twardy opór i gen.Wielowiejski z płk.Dunin-Karwickim wyprowadzili żołnierzy z matni, ratując tez większość artylerii. Nasze straty nie były wielkie do 650 ludzi, rosyjskie mniejsze - ok. 500 ludzi.[2]

Bitwa była przegrana, a dywizję uratowali przed zniszczeniem podkomendni Kościuszki, a nie nasz bohater. Ale propaganda zrobiła swoje i do dziś czytamy o Dubience niemal jak o naszym zwycięstwie. W wikipedii stoi jak byk: nierozstrzygnięta. Naszym celem w bitwie było zatrzymanie Rosjan i utrzymanie linii Bugu. Rosjanie nas odrzucili a Bug sforsowali. Więc dlaczego twierdzimy, że bitwy nie wygrali?

Ale decydowała polityka - potrzeba było symbolu, a Kościuszko mógł się przydać, więc medal za Dubienkę dostał (Virtuti Militari).
_________________________________________
[1] można spotkać inne dane liczbowe, np. na wikipedii. Dawniej przyjmowano liczebność sił Kościuszki na 5.300 ludzi, nowsze badania (W. Majewski w WPH 1992) podnoszą do 8.100 ludzi.
[2] ciekawe skąd autorzy wikipedii wytrzasnęli 4000 strat rosyjskich ? To kompletnie fantastyczna wielkość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz