sobota, 23 października 2010

Kościuszko - dowódca w Insurekcji


Po wojnie 1792 r. z Kościuszką dzieją się dziwne rzeczy. Cały kraj został zalany mnóstwem propagandowych druków i ilustracji z Kościuszkiem jako motywem przewodnim. Jak to ktoś ładnie ujął, tego typu materiały nie tworzą się i nie rozprowadzają same - ktoś je tworzy i kolportuje. Jerzy Łojek wskazywał na Czartoryskich, którzy usilnie lansując generała prawdopodobnie chcieli nie dopuścić do radykalizacji społeczno-politycznej przyszłej insurekcji. Wódz o umiarkowanych poglądach politycznych i bez większych ambicji samowładczych miał dawać gwarancję, że Polska nie pójdzie drogą francuską i nie zafunduje sobie rewolucji z jakobinami, gilotynami i podobnymi uciechami. Wielu ma Łojkowi za złe tę teorię, słusznie wskazując, że nie ma nią dowodów. Sęk w tym, że dowody mogły nigdy nie istnieć, jeśli porozumienie było ustne, a obie strony przekonane o słuszności działań, to nie potrzebowały pisać o czymś co uważały za oczywiste. [1] Teoria Łojka ma tę zaletę, że bardzo dobrze tłumaczy ówczesne wydarzenia, a poza tym nikt jej przekonująco nie obalił (mimo, że od śmierci autora w przyszłym roku minie 25 lat).

24 marca 1794 r. Kościuszko ogłosił się naczelnikiem powstania, z władzą dyktatorską. Niespełna dwa tygodnie później przeszedł sprawdzian w boju: pod Racławicami pobił grupę gen. Tormasowa (równowartość słabej brygady - 3 tys. ludzi z 12 działami), tuż przed nadejściem ospale działającego gen. Denisowa (3 tys. ludzi z 18 działami). Kościuszko miał 6,1 tys. ludzi i 12 dział, ale w boju z 2 tys. kosynierów odważył się użyć tylko 300.
Racławice były ładnym zwycięstwem, maksymalnie "wyciśniętym" propagandowo, ale bez znaczenia operacyjnego (Kościuszko nie zdołał otworzyć drogi na Warszawę, którą nadal blokował Denisow). Brygada Tormasowa byla ułamkiem sił rosyjskich, a poniesione straty (ok. 1.000 ludzi) były pomijalne dla rosyjskiego dowództwa. Dla nas Racławice okazały się niesłychanie szkodliwe, tworząc mit, podsycany przez Kościuszkę [2], że improwizowana chłopska piechota uzbrojona w broń drzewcową może pokonać regularne wojsko uzbrojone w broń palną. Już w powstaniu kościuszkowskim było to bzdurą, a w każdym kolejnym zrywie owocowało coraz tragiczniejszą rzezią.

17 kwietnia w Warszawie wybuchło powstanie zakończone świetnym zwycięstwem: zaledwie 3,5 tysiąca naszych żołnierzy wspartych przez ludność cywilną rozgromiło 7,5 tys. garnizon rosyjski.

Kościuszko z tymi działaniami nic wspólnego nie miał, na szczęście. Za to szykował nową operację: zniszczenia jednego z dwóch rosyjskich korpusów, Denisowa albo Zagriażskiego, problem polegał na tym, że początkowo nie mógł się zdecydować który wykończyć najpierw. Ostatecznie nasza Nemezis w sukmanie ruszyła w 15 tysięcy ludzi z 33 działami na Denisowa i dopadła go pod Szczekocinami 5 czerwca. Przewaga nasza była niewielka, bo Denisow miał ok. 14 tysięcy raczej lepiej wyszkolonego żołnierza, więc sukces był mocno niepewny. Niestety okazało się, że w międzyczasie nadeszła armia pruska (26,5 tys. + 134 działa). A więc zamiast 14 tys. wrogów mieliśmy 40 tys. z 7-krotną przewagą w artylerii! Rozsądek nakazywał natychmiastowe oderwanie się od przeciwnika i szukanie powodzenia w innym czasie i miejscu. Średnio rozgarnięty słuchacz akademii wojskowej by to wiedział. Jednak Kościuszko wiedział lepiej i bitwę wydał. Chyba tylko nieporadność naszych przeciwników sprawiła, że nie wybito nas tam do nogi [3], ale i tak zmasakrowano nasze najlepsze pułki, a kosynierów wystrzelano jak kaczki (niestety, nie zahamowało to tworzenia mitu).
Równocześnie Kościuszko zostawił gen. Zajączka, o którym można było wiele powiedzieć, ale na pewno nie to że był utalentowanym dowódcą, sam na sam z grupami Zagriażskiego i Derfeldena. Przy stosunku sił 6 tys. : 16 tys. wynik był łatwy do przewidzenia.

Na przełomie sierpnia i września obronił Warszawę przed Prusakami, ale decydujące znaczenie dla zwinięcia oblężenia miał wybuch powstania w Wielkopolsce - bez niego Warszawa by padła. Król pruski wolał ratować swoją władzę w Poznańskiem, niż kontynuować dobrze rozwijający się szturm na stolicę Polski.
We wrześniu casus Zajączka się powtórzył: gen. Sierakowski w 5 tys. ludzi miał zatrzymać Suworowa z 12 tys. ludzi. Przy takim stosunku sił, to Suworowa mogłoby zatrzymać tylko bezpośrednie trafienie meteorytem, a nie słaba dywizja.

Wkrótce Kościuszko opracował genialny plan: zniszczyć rosyjski korpus Fersena (14 tys. ludzi i 56 dział), zanim ten się połączy z nadchodzącym Suworowem. W tym celu ruszył z 7,5 tys. ludzi na Maciejowice. Fakt, że siły te powstały na bazie dopiero co potężnie przetrzepanej dywizji Sierakowskiego nie miał z pewnością większego znaczenia... Poza tym dołączyć miał ze swoją 4-tysięczną dywizją gen.Poniński. W sumie Kościuszko miał mieć jakieś 11-12 tysięcy ludzi, zaś w Warszawie zostawił 5-9 tys. dobrego żołnierza, którzy mieli pilnować warszawiaków, żeby się nie zradykalizowali za bardzo [4]. To była taka kościuszkowa wersja zasady ekonomii sił - nie brać za dużo wojska na przeważającego liczebnie przeciwnika.
9 października Kościuszko dotarł do Maciejowic i rozwinął swe siły. Ściemniło się już, kiedy wpadł na pomysł, że może by jednak warto wezwać Ponińskiego na pole jutrzejszej bitwy. Poniński rozkaz dostał o 7-ej nad ranem 10 października, kiedy Rosjanie już od świtu atakowali, pędził swych żołnierzy co tchu 40 kilometrów, ale kiedy przybył było już po bitwie. Straciliśmy ponad połowę sił, Kościuszko dostał się do niewoli, a powstanie szybko upadło.

Dowódca, który zrzuca na podłwadnego winę za swoje błędy, jest bardzo małym człowieczkiem. Kościuszko nigdy wyraźnie nie oczyścił dobrego Polaka i dzielnego żołnierza gen. Adama Ponińskiego z zarzutów, że to przez niego nastapiła klęska maciejowicka, że świadomie, jako krewny targowiczanina, nie pomógł Naczelnikowi.

Jakby nie patrzeć, Kościuszko wygrał w swej karierze jedną bitewkę (Racławice), jednej omal nie przegrał (obrona Warszawy), wszystkie pozostałe przegrał i to w kompromitującym stylu.
Ale Tadeusz Kościuszko wielkim wodzem jest.
__________________________________________________________
[1] Zresztą jakby ogłosić, że Kościuszko był praprzodkiem Niesiołowskiego, czy Palikota, to dowody układu zapewne by się w trymiga znalazły.

[2] Broszurka "Czy Polacy mogą się wybić na niepodległość", napisana z co najmniej inspiracji Kościuszki - bardzo szkodliwa głupota.

[3] Co pośrednio wskazuje, że można było z powodzeniem się oderwać nie wydając bitwy, bo w pościgu za nami to by się zaplątali o własne nogi.

[4] Mieszkańcy Warszawy byli coraz bardziej wściekli na nieskuteczne działania władz powstańczych, doszło nawet do rozruchów i samosądu na zdrajcach, bezwzględnie spacyfikowanych przez Kościuszkę.

1 komentarz: