środa, 4 maja 2011

Owieczka na gigancie

Ateiści w swoich relacjach z chrześcijanami przypominają pd pewnym względem samych chrześcijan w relacjach z żydami. U niektórych apostatów daje się zauważyć pewne napięcie i emocje w reakcjach na, nazwijmy to, "katolickie praktyki". Kiedy widzą zachowania niezbyt oczywiście kojarzące się dziś z nauką i nowoczesnością, bywa że zaczynają pomstować na "ciemnotę i zabobon" [1]. Na logikę nie powinno ich to obchodzić, bo przecież występując z Kościoła, wyłączyli się z grupy w której takie zachowania obowiązują, więc to już im nie grozi. 
A jednak tam gdzie rządzą emocje, logika siedzi na schodach. Mam wrażenie, że dla nich sam fakt istnienia tych potępianych przezeń praktyk jest odbierany jako atak na ich nową pozycję na wolności. Czują się zagrożeni i dlatego głośno a nieżyczliwie komentują. 
Po części być może dlatego, że wystąpienie z grona wierzących jest u nas nadal traktowane jako dziwactwo, okresowa fanaberia, którą wystarczy przeczekać, albo zignorować. Apostaci o tym wiedzą i są skłonni dopatrywać się w różnych wypowiedziach i zachowaniach wierzących podstępnych prób sprowadzenia z powrotem zagubionej owieczki. A owieczka jest dumna z uzyskanej wolności i wizja koszaru jest dla niej bliska koszmaru. Jednocześnie z drugiej strony praktykujący katolicy nieraz nie wykazują się należytą delikatnością i nie chcą zrozumieć, że np. udział we mszy świętej - dla nich naturalny i oczywisty, dla byłego katolika jest trudny do zaakceptowania, jako swoisty emocjonalny powrót do tego, od czego uciekł.
Byłoby w tej sferze prościej, gdyby katolikiem zostawało się z wyboru - świadomego wyboru zainteresowanego!, a nie mocą cudzej decyzji, bez pytania o zdanie samej owieczki. [2]
A co to ma wspólnego z Żydami i chrześcijanami?
Chrześcijaństwo powstało jako sekta w łonie judaizmu, od którego (za sprawą działań św. Pawła z Tarsu) ostatecznie się oderwało i zaczęło żyć własnym życiem. Jak ktoś kiedyś ładnie zauważył, główna różnica miedzy chrześcijaństwem i judaizmem jest taka, że żydzi wierzą, że mesjasz przyjdzie, a chrześcijanie wierzą, że już przyszedł. W tej perspektywie dla żyda chrzescijanin stanowił niewielki problem - to był po prostu ktoś, kto się pomylił i tkwił w tej pomyłce, wierząc że jeden z mnóstwa proroków jakich judaizm wyprodukował jest mesjaszem i synem Bożym.W gruncie rzeczy - jego problem.
Ale dla chrześcijanina żyd był kimś o wiele bardziej niepokojącym. Był tym kto nie uwierzył w boskość Jezusa, a więc kimś kto samym faktem swojego istnienia w jakimś stopniu podważał istotę religii chrześcijańskiej. To że nadal byli wyznawcy judaizmu był dla podświadomości chrześcijan takim cichutkim głosikiem wątpliwości: "A może faktycznie mylimy się?".
Lecz nową religię przyjmowali ci, którzy bardzo tego pragnęli, bo nie odnajdywali się w dotychczasowych kultach. A tacy głęboko i bezkompromisowo religijni ludzie [3], uszczęśliwieni że wreszcie znaleźli "Prawdę" jakiej szukali, mają większą niż inni skłonność do agresji względem tych, którzy w jakikolwiek sposób podważają ich "odkrycie". Więc swoją agresję kierowali przeciw żydom. Agresją tłumili i wypierali wszelkie wątpliwości. Jak sądzę nawet nie zdawali sobie świadomie sprawy z tego, że je w ogóle mają! Nie jest przypadkiem, że duchowni katoliccy przez kilkanaście stuleci podsycali wrogość wobec żydów - przecież jako funkcjonariusze tego związku wyznaniowego (jaki uroczy współczesny termin!) byli najbardziej zainteresowani zdeprecjonowaniem tych, którzy samym swoim istnieniem podważali sens ich istnienia. Agresja bywa efektem lęków. Jeśli jesteś pewny swego, cóż cię krytyka obchodzi?
Można by jednak złośliwie zapytać: ale po tak dlugim okresie istnienia chrześcijaństwa, jaka może być jeszcze wątpliwość co do Jezusa? Więc po cóż jeszcze atakować żydów? Może niechęć chrześcijanina wobec żyda jest wprost proporcjonalna do wątłości wiary tego chrześcijanina?

____________________________________________
[1] np. kult relikwi; BTW jak dla mnie - makabryczny i dzikim pogaństwem tęgo podszyty.
[2] Apostata by zapewne gniewnie a gorzko skomentował tę praktykę: "Szybko chrzcijmy go, zanim się zorientuje!"
[3] na ogół nazywamy ich fanatykami, ale tutaj to słowo nie pasowało mi do wywodu, jako niepotrzebnie zbyt wartościujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz